Ciocia z Ameryki i coś na zapas.

sobota, marca 30, 2019


- Przywieziesz mi coś z Polski??? - pyta Mikołaj przy obiedzie.
- No pewnie, a co byś chciał? 
- Kiełbasę!! Dużo kiełbasy! - rozkłada ręce najszerzej jak umie - oooo tyle!!!!!
- Aż tyle to może przesada, ale przywiozę.
- Potem chciałbym kabanosy, tymbark miętowy i gumy orbit, te różowe albo... ooo wiem albo te jabłkowe! 
- Nie przesadzasz? 
- Jakby ci się nie zmieściło to wszystko do walizki, to coś sprzedaj. 
- Jasne! Sprzedam majtki, żeby przywieźć ci trochę kiełbasy!
Ubaw mieliśmy przedni, bo Mikołaj dalej fantazjował, co by tu jeszcze mógł chcieć z Polski, a ja zaczęłam czuć się jak przysłowiowa "ciocia z Ameryki".
Potem odbyliśmy jeszcze kilka przedziwnych rozmów, ale tych już nie przytoczę, bo może ktoś gotów pomyśleć, że my naprawdę nie jesteśmy całkiem normalni, poza tym czasem trudno zrozumieć lekko pokręcone poczucie humoru Mikołaja. 


Po południu usiedliśmy razem przed domem... 
Szczęśliwie wiosna znów zapanowała w dolinie Lamone i spokojnie do zachodu słońca można było wygrzewać się na tarasie. Chcieliśmy się "wyprzytulać" na zapas, nacieszyć sobą, nagadać, nasycić. Tomek opowiadał o korespondencji z N., którego będzie gościem, o planie podróży, analizowaliśmy razem listę potrzebnych rzeczy i znów się przytulaliśmy i dalej gadu gadu... Potem przyjechała Ellen na popołudniowe aperitivo. Przytargała ze sobą zamówioną przez nas walizkę. Drugą, ciut większą - godzinę później - przywiózł Mario. I tak w salonie stoją dwie jeszcze puste walizki. Jutro rano zostanie tylko jedna. 

Sobotni ranek przywitał się rześko, ale pogodnie. 
Tomek jeszcze dziś do południa w szkole. Ja mam w planie wzbicie się na kulinarne wyżyny i obiad według nowego przepisu. Mikołaj zapowiedział, że będzie tradycyjnie "zbijał bąki". Po obiedzie natomiast wybieramy się na pierwszy w tym roku spacer na lody. 

Pewnych rzeczy nie da się zrobić na zapas. Nie da się najeść, wyspać czy nacieszyć bliską sercu osobą. Czasem mam wrażenie, że bliskość chłopców jest mi niezbędna do życia jak tlen, ale wiadomo od pierwszego dnia, od dnia kiedy opuszczają nasz brzuch, że nie dla nas się urodzili, ale dla świata. Niech ten świat stoi więc dla nich otworem, niech ich przyjmie z otwartymi ramionami!


Przy Santa Barbara zakwitły narcyzy i nagietki. Zieleń robi się coraz śmielsza. Weekend zapowiada się pięknie! Nie tylko my szykujemy się do drogi. Swoją wiosenną walizkę pakuje też marzec, który powoli powoli słonecznie się z nami żegna. Dobrej soboty!

WALIZKA to po włosku VALIGIA (wym. walidżia)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze