ja

Kiedy cichną cykady ...

sobota, sierpnia 31, 2019


Woda jeszcze taka ciepła, a piasek wciąż palący, zupełnie jakby wakacje i lato były gdzieś na półmetku... Dzień kojący, spokojny, bez najmniejszego "muszę". Przez jeden dzień od dawna nic nie musiałam... Piątek był dniem, w którym ewentualnie MOGŁAM - mogłam nic nie chcieć albo chcieć, mogłam leżeć w słońcu i tylko przewracać się z boku na bok, mogłam sączyć chłodne spumante w plażowym barze, mogłam biegać wzdłuż plaży, wpadać z impetem do morza, mogłam przesypywać piasek między palcami, mogłam patrzeć spod na pół przymkniętych powiek na kąpiących się chłopców, na horyzont, na dryfującego dmuchanego jednorożca... Przez cały jeden dzień MOGŁAM, a nie musiałam. Przez cały jeden dzień słońce, piasek i woda rozpieszczały mnie z największą czułością. Zupełnie jakby lato, które odchodzi chciało się ze mną pożegnać najczulej jak można. Z czułością, od której aż ściska w gardle...

To "mogłam", to lenistwo, to ciepło, to wszystko razem działało intensywnie na wszystkie zmysły. Już dawno nie było mi tak dobrze... Tak dobrze, bez żadnego, najmniejszego nawet ale... Są takie dni, które z jakiegoś powodu zapadają w serce. Ten takim był, choć przecież nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. 

Tymczasem to już ostatni sierpniowy weekend i ostatnie sierpniowe morze. I dziś też będziemy celebrować ostatni sierpniowy dzień, tym razem domowo, ogrodowo i kulinarnie. Upał trzymać ma nas w objęciach do jutra. Za nim niestety idzie deszcz i choć może upał jeszcze do nas wróci, bo jednak szerokość geograficzna do czegoś zobowiązuje, to jednak nie da się zaprzeczyć, że ... lato, moje ukochane lato właśnie się kończy. 
Cykady dobrze o tym wiedzą - ich granie nagle umilkło...


 LATO SIĘ KOŃCZY to po włosku L'ESTATE STA FINENDO (wym. lestate sta finendo)

Eksmisja pomidorów i pierwsze cyklameny

piątek, sierpnia 30, 2019


W czwartek wróciłam z zakupów z nowymi sadzonkami - cavolo nero, verza cavolo viola.  Kapusty miały powędrować do ogródka Mario, ale ponieważ u niego jeszcze wszystko bardzo owocne, a moje krzaki pomidorów zaczęły wyglądać jak "żywe trupy", postanowiliśmy pomidorowy czas w Biforco definitywnie zakończyć, ogródek przekopać, uporządkować i zaaranżować od nowa na zimę. Jeszcze przed obiadem poszły w ruch nożyce ogrodowe i łopata. Poprzycinane zostały drastycznie lawenda i glicine, a krzaki pomidorów wyeksmitowane. 
Czy muszę dodawać, jak bardzo było mi żal? Jak silnie wylał się ze mnie tandetny sentymentalizm... "Moje biedne pomidorki, które dopiero co sadziłam, bo wiosna była przecież jakby wczoraj..." Bla bla bla... 
- Oooo! - Mikołaj stanął jak wryty i popatrzył na stos zielonych jeszcze badyli - poomiidooryyyy... Biedne...
To oczywiście nie pomogło w przepędzeniu mojego żalu.


Mój żal przepędził dopiero widok nowych grządek i małych sadzonek, które - mam nadzieję - zimą zaszczycą swoją obecnością nasz stół. 
Taka kolej rzeczy... Kończy się jedno, zaczyna drugie. Cieszę się tym, że przynajmniej w takich okolicznościach przyrody mój ogródek może "żyć" cały rok. To jest prawdziwy powód do radości. 


Ostatni letni Goście Domu z Kamienia pakują walizki i ruszają w drogę. Walizki pakuje też zmęczony sierpień i to samo zdaje się robi lato... Dlatego mamy zamiar dzisiejszy dzień wykorzystać w pełni. Chcemy podsumować lato lenistwem, chlupotem fal, żarem piasku... Chcemy zakończyć ten sezon "in bellezza" - jak mawiają Włosi.  

W ogródku przy Santa Barbara zakwitły cyklameny...

burza

Gwałtowna burza i powolne odchodzenie lata...

czwartek, sierpnia 29, 2019

fot. Michał Cichocki

W środę po południu przyszła burza. Burza jakiej dawno nie widzieliśmy. Zadudniło, rozłupało niebo na pół, a zaraz potem lunęło z taką siłą i do tego na skos, że po kilku minutach pół domu było zalane... Zaplanowany na dziś piknik musimy chwilę opóźnić, bo tuż po śniadaniu mają wkroczyć do akcji spece i dachówki jak puzzle poprzekładać. Wolałabym, żeby nie powtórzyła się sytuacja w niedzielę, na kiedy to zapowiadają kolejne zawirowania pogodowe. 

Po godzinie ulewy rzeka znów napełniła się wodą, a Mario tylko zacierał ręce i liczył za ile czasu można spodziewać się prawdziwków.

Na witrynach i straganach zawisły szkolne fartuszki, a ja sama popełniłam już pierwsze szkolne zakupy - zapas zeszytów, długopisy, kleje, gumki, ołówki... Aż boję się myśleć o jesiennej garderobie, bo patrząc na to jak ostatnio urósł Mikołaj, czeka nas zapewne jej stuprocentowa wymiana. 

Znajomy podarował mi dwie skrzynki moreli, nektarynek i pomidorów. Codziennie teraz kręcę, przecieram, duszę, podsmażam i upycham w słoiki. Staram się też znów znaleźć czas na kulinarne eksperymenty. Dzieliłam się ostatnio genialnym ciastem, a już dziś będę miała dla Was przepyszne bakłażany z patelni. 

Dziś też mam zamiar posadzić wreszcie kapustę, boćwinę i może radicchio. Niech ten ogródek cieszy plonami też zimą!!

Nocne mgły po wczorajszych deszczach opadły. Zapowiada się kolejny piękny, jeszcze prawdziwie letni, upalny dzień. Już chyba niewiele ich w tym roku zostało. Wrzesień niestety ma się przywitać z nami zupełnie inną aurą... A mnie pozostaje tylko niedosyt. Niedosyt lata, niedosyt wolnego czasu, niedosyt dzieci w domu, niedosyt, który miesza się z tęsknotą... Tęsknotą tak silną, że aż boli... Tęsknotą za leniwymi porankami, za czerwcem, za atmosferą początku wakacji, za zapachem lip i ginestre... Za wieczorami roześmianymi, roztańczonymi, za festami, sagrami, za graticolą, za nocnymi wyprawami... Dlaczego ten czas tak szybko gna? 
Wszystko jest takie ulotne. Wszystko to jak mgnienie oka...

GWAŁTOWNY to po włosku VIOLENTO (wym. wiolento)

Bologna

Odpowiedzialność

środa, sierpnia 28, 2019

fot. Asia Cichocka

W pewnym sensie spoczywa na mnie spora odpowiedzialność. Odpowiedzialność za to czy taka na przykład Bolonia spodoba się turystom czy też nie, czy zachwyci, czy jednak pozostawi obojętnym albo co gorsza zniechęci. Biorę na siebie odpowiedzialność za każde jedno napisane słowo...
Oczywiście miasto jakie jest każdy widzi, miasta nie zmienię, ale to ode mnie zależy jak je "zaprezentuję". To trochę tak jak z makaronem albo jakimkolwiek innym smakiem - wszystko zależy od tego jak to jest podane... 
I ja właśnie staram się te moje perełki, tą Florencję, Bolonię czy nawet te moje góry podać najlepiej jak umiem. Pokazać to co najważniejsze, opowiedzieć o tym co najciekawsze, o tym co jest esencją miasta, ale jednocześnie zostawić też coś na potem, tak by pozostał niedosyt i apetyt na więcej...  


- Nie masz "deja vu?" - zapytała wczoraj A. - drugi dzień z rzędu w Bolonii!  
Nie, nie mam ani deja vu, ani nie czuję znużenia czy znudzenia. Jestem tylko zmęczona, ale zmęczona nie miastem, tylko ogólnie intensywnością życia ostatnich trzech miesięcy. 
Przecież tak naprawdę - o tym już wczoraj pisałam - jestem szczęściarzem. Przypadła mi w udziale niezwykle miła rola. Zamiast siedzieć gdzieś w biurze czy w fabryce - ja spaceruję po najpiękniejszych miastach świata i bajam o nich do znudzenia. I sama się przy tym zachwycam. Wciąż, niezmiennie, bez ustanku...

Fot. Asia i Michał Cichoccy

Zachwycam się widokiem ceglanych murów, cieniem pod portykami i słońcem obejmującym Neptuna, zachwycam się mistyczną atmosferą w Sette Chiese, klimatyczną muzyką ulicznych grajków, ladami uginającymi się od smakowitych makaronów, serów i wędlin, zachwycam się gotykiem w Duomo, średniowiecznym duchem wąskich uliczek, studenckim gwarem w akademickiej części miasta, zachwycam się Bolonią za każdym razem tak samo, a może nawet za każdym razem coraz bardziej...

fot. Asia Cichocka 
fot. Asia i Michał Cichoccy
fot. Asia Cichocka
fot. Asia Cichocka
Tik - tok, tik - tok... Jeszcze przez chwilę mamy sierpień... Tik - tok, tik - tok... 
ale już wrzesień ustrojony w fioletowe winogrona szykuje się do wejścia na scenę...   

ODPOWIEDZIALNOŚĆ to po włosku RESPONSABILITA' (wym. responsabilitA)

Bologna

Robić to co się kocha!

wtorek, sierpnia 27, 2019

fot. Kasia P.

Wielka to radość i prawdziwe szczęście móc w życiu robić to, co naprawdę się kocha... I tak sobie myślę - jak wiele musiało się w moim życiu naplątać, żebym i ja mogła dojść do takiego punktu, w którym mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć "I love my job"! Znów jak bumerang wraca moja teoria, że wszystko jest po coś. Pewnie gdyby nie wydarzenia sprzed kilku lat, po których rwałam sobie włosy z głowy, dziś nie spacerowałabym z Gośćmi po Florencji czy Bolonii...
Ten, kto pisze nam życiowe scenariusze, musi mieć nie lada fantazję!

fot. Kasia P.

Przedostatni sierpniowi Goście kończą swój wakacyjny marradyjski czas... 
K. A. P. i P. - mam nadzieję, że zabierzecie ze sobą miłe wspomnienia, mam nadzieję, że te kilka dni zaostrzyło apetyt na więcej. Nie udało nam się przecież iść w góry, czeka na Was Ravenna i na pewno Florencja na bis i na tris... Wiele jest jeszcze do odkrycia. 
Ja dziękuję Wam za wspaniałe towarzystwo, zainteresowanie, ciekawe rozmowy i wspólny czas. Szczęśliwej drogi!

Tymczasem dziś "dla odmiany" na mnie znów czeka Bologna. Ciekawa jestem kolejnych wrażeń i porównań. Zawsze zadaję Gościom to same pytanie: Florencja czy Bologna. I niezwykłe jest to, że wciąż utrzymuje się stałe wyważenie pomiędzy wielbicielami jednego i drugiego miasta. 

Ja bezdyskusyjnie kocham obydwa, do obydwu lubię wracać tak często jak to możliwe, ale choć to Bolonię pokochałam od pierwszego wejrzenia, a z Florencją ten proces był zdecydowanie dłuższy, to jednak ta druga głębiej i mocniej zapadła mi w serce. 

Zobaczymy co o Bolonii powiedzą dzisiejsi Goście. 
Dobrego dnia! 

Ps. Wciąż o końcu lata staram się nie myśleć, ale nie da się nie zauważyć, że z platanów w Bolonii powoli zaczynają spadać liście...

PRZEDOSTATNI to po włosku PENULTIMO