Upychanie
poniedziałek, sierpnia 12, 2019
W każdym razie godzinka drzemki nawet późnym popołudniem dobrze mi zrobiła. Kiedy już wróciłam do żywych, wzięłam kalendarz, zwany przez niektórych uczniów kapownikiem i zaczęłam dokładnie studiować zajęcia na ten tydzień. Najpierw upchałam w grafiku wszystkie zaplanowane lekcje. Potem rozpisałam rozkład jazdy naszych Gości i od samego myślenia w głowie mi się zakręciło...
Ten przyjeżdża, ten wyjeżdża, festa, stra'stellata, inny przyjeżdża, dzik, ferragosto, ktoś wyjeżdża, potem sfoglieria w Popolano, kolejny dociera do Marradi... I tak dalej ... Praktycznie w tym rytmie do dwudziestego któregoś sierpnia, choć najbardziej intensywny będzie właśnie ten tydzień.
Ciepły wieczór otulał Biforco, a ja już zamykałam notes z całą rozpiską, dumna, że przynajmniej na kartce jakoś się to składa. A tu nagle: "ding - ding" - sygnał nadejścia wiadomości...
Fotografowana kilka tygodni temu mama meldowała, że maluch już po drugiej stronie brzucha i koniecznie w tym tygodniu, bo cała rodzina w komplecie, musimy zrobić króciutką sesję noworodkową... Znów otworzyłam notes i podrapałam się w głowę: gdzie tu i jak tu? Jak upchnąć coś w czymś co już na maksa poupychane???
Zaledwie parę zdjęć - pisała Martina błagalnym tonem, a ja zaraz rozciągnęłam ten mój grafik jak gumę w majtkach i jest, jakoś się i sesja zmieściła...
I znów złożyłam ten mój kapownik i już prawie się miałam zbierać w stronę kuchni, kiedy nagle kolejne "ding - ding" przerwało ciszę.
Tym razem redaktor lokalnego portalu pisał, że na moim blogu zdjęcia ładne i teksty ważne, że bardzo by się przydały te moje ostatnie artykuły o sukniach ślubnych i o Graticoli jako oficjalne doniesienia o lokalnych wydarzeniach. Spuchłam z dumy rzecz jasna, ale jednocześnie znów zamarłam ze wzrokiem wbitym w zapisany gęsto kalendarz, bo już naprawdę nie miałam pojęcia jak i kiedy mogłabym uporać się jeszcze z tłumaczeniem... A tłumaczenie takiego tekstu to praktycznie jak pisanie go od nowa.
"Ding - ding" ...
Strach było zerkać na telefon.
No nic! Jakoś to wszystko na pewno ogarnę, tylko dziś jestem tym wszystkim lekko przestraszona.
Z drugiej jednak strony całe to napięcie planu sprawia, że nie mam czasu rozpaczać za upływającym bezlitośnie latem. Kiedy w czasie wieczoru finałowego spiker przedstawił spis wydarzeń do końca sierpnia i wśród nich zabrzmiała też "festa końca lata", udałam, że się przesłyszałam. Udaję też, że nie widzę jak winogrona powoli zmieniają kolor i że dnia ciupkę ubyło... Udaję, że lato będzie trwać i trwać w nieskończoność...
ROZPACZAĆ to po włosku DISPERARE (wym. disperare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Czytam rano,czytam przed pracą, czytam po pracy…
OdpowiedzUsuń