wiosna

Miodunka i optymizm

piątek, lutego 28, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Podobno miodunka to kwiat, który tak bardzo zazdrościł tęczy, że teraz sam wczesną wiosną stroi się w różne kolory. Od różu, przez lila, fiolet i fuksję, aż po purpurę. Oto jego moment - pręży się dumnie na zacienionych poboczach apenińskich dróg i ścieżek. 

Najwięcej miodunki kwitnie u stóp Colombai. Szutrowa droga jest jedną z pierwszych, wzdłuż której wychylają się jeszcze zimą fiołki i prymulki, to jest taki mój szlak testowy, który nigdy nie zawodzi. Jeśli chcę sprawdzić, czy już coś drgnęło w przyrodzie - właśnie to miejsce wybieram na spacer. Do tej pory zawsze się sprawdziło, a w tym roku uraczyło wyczekanym widokiem już w styczniu!  
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Miodunkom, fiołkom, żonkilom i prymulkom wtórują teraz przylaszczki. Już nie jedna, czy dwie to tu, to tam, ale całe chmary wiosennych zwiastunów! Znów pożałowałam brak Nikona, ale w tych dniach do niczego nie mam głowy... Kiedy w czwartek kładłam się spać, miałam wrażenie, że ta moja dyńka rozgrzana jest do czerwoności. Dosłownie czułam jak mnie wszystko "pali". Mam nadzieję, że wkrótce biedna głowa odzyska spokój i jasność myślenia, bo w najbliższych miesiącach będzie mi bardzo potrzebna - na równi z nogami chętnymi do marszu. 

Jeszcze dziś więcej nie zdradzę, ale już wkrótce uchylę rąbka tajemnicy...

***
- Come va? - pyta znajoma starszego pana na placu, który trudzi się każdym krokiem. 
- Oj chyba nie bardzo dobrze...
- To trzeba sobie powiedzieć, że jest dobrze, będzie dobrze, trzeba to sobie wręcz wmówić, bo niedobre i tak nas samo znajdzie. Optymizm jest bardzo ważny.

Rejestruję te słowa z uważnością, rejestruję dla Mario, dla L., dla siebie samej... 

***
- Chyba nie pojedzie na ten mecz...
- Naprawdę? 
Mikołaj ma mnóstwo nauki, więc rozsądek wygrywa, a matka się cieszy, bo to znaczy, że ognie dla marca wracają do piątkowego planu!

Niech płoną, niech dzieje się dobrze, żeby tak to co złe mogło wraz z popiołem ulecieć!

Pięknego weekendu! 
Arrivederci febbraio!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

luty

Duet niedościgniony

czwartek, lutego 27, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Światło i woda tworzą zawsze duet skazany na sukces, a jeśli ma się odrobinę szczęścia, to można trafić na występ specjalny tego duetu i ja takie szczęście miałam właśnie wczoraj, kiedy po kilku godzinach deszcz w końcu ustał i słońce jak wariat zaczęło rozpychać się łokciami nad naszą doliną. Wracałam do domu na popołudniową lekcję i z wrażenia aż przystanęłam na moście, żeby oczami niezmiennie pełnymi zachwytu przez chwilę kontemplować lutowe widowisko. Oczywiście całym sercem pożałowałam, że Nikon został w domu... 

Woda choć zamącona gliną spływającą z gór, była jak lustro, które wisi w mojej sypialni. 
- Popatrzy! - pokazałam Mikołajowi zdjęcie przy kolacji. 
- Jak obraz - ocenił. 
- Prawdziwy, najprawdziwszy obraz - przytaknęłam. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Dziś tłusty czwartek, czyli startuje ostatni etap karnawału. Szczerze mówiąc mam nadzieję na gorszą pogodę, bo tylko to może zaowocować domowymi słodkościami. Jeśli znów słońce zacznie się popisywać swoimi umiejętnościami, pozostaną nam marradyjskie cukiernie, bo ja oczywiście sprzeniewierzę czas na spacerowanie. 

Weekend zapowiada się bardzo intensywnie i cieszyłam się na to co mnie czeka, tymczasem Mikołaj na starcie zasmucił mnie informacją, że w piątek to on jedzie na mecz tej swojej Fiorentiny, a to znaczy, że ja nie mam się jak dostać na imprezę ogni dla marca. Jest we mnie taka rozpacz, że niemal gotowa jestem iść tam pieszo...

Nie chce mi się wierzyć, że to już koniec lutego... Wciąż mam w pamięci ten okres z zeszłego roku, to był wyjątkowy czas szczególnie intensywnego wojażowałam z Mario Rangerem. I calanchi w Brisighelli i  sady brzoskwiniowe i Santerno... Tymczasem teraz nie ma nawet jak marzyć o czymś podobnym... 

Wczorajsze odwiedziny poruszyły mnie chyba najbardziej ze wszystkich do tej pory, nawet bardziej niż te na intensywnej terapii, które podszyte były przede wszystkim strachem. Teraz jest refleksja, smutek, próba wsparcia i dodania sił do walki, jest też głęboka świadomość, przyprawiające o dreszcze gdybanie "co by było gdyby..." i niepewność jutra. 
Mam nadzieję, że Mario z tej nierównej walki wyjdzie zwycięsko i kolejny raz udowodni, że mimo wszystko jest w czepku urodzony...

Smacznego tłustego czwartku!




codzienność

O brakach, zaniedbaniach i niezmordowany Pan Toliboski

środa, lutego 26, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Ten moment, kiedy wieczorem Mikołaj znów wszedł z kwiatami, był zdecydowanie najmilszym w całym dniu. Poczułam się tak, jakby mnie ktoś tonącą wyciągnął za głowę z mrocznej otchłani i jakbym znów nabrała w płuca powietrza. Ta otchłań to tylko gigantyczne zmęczenie, nic poważnego, choć z drugiej strony za tym zmęczeniem stoją oczywiście poważne, nawet bardzo poważne kwestie. 

Niemal codziennie odcina mi prąd już przed 21.00. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak wyprana z energii. W miniony wtorek w kwestii ilości lekcji otarłam się o rekord sprzed kilku ładnych lat, bo przecież... ja dam radę! 
Dać dam, ale że potem pod wieczór zaliczam przysłowiowy zgon, to jest już osobna kwestia. 

Najbardziej w tym wszystkim boli mnie brak czasu na pisanie. Jak już nie raz wspominałam - pisanie było i jest moją prywatną higieną umysłu i kiedy mogę do niego usiąść dopiero wieczorem, to jest to zdecydowanie za mało i za późno... Mam nadzieję, że wszystko się w końcu tak poukłada, że będę mogła wrócić do mojego celebrowania czynności, które są najbliższe sercu. 
Przepraszam też, za brak odpowiedzi na komentarze! Są dla mnie niezwykle cenne i postaram się i te zaległości szybko nadrobić.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Tymczasem trzeba mimo wszystko zacząć powoli planować majową wyprawę. Może już w weekend uda mi zrobić symulację obciążenia plecaka i wyruszyć na krótki testowy trekking - to przecież za niewiele więcej niż dwa miesiące. 

W czwartek przyszedł wreszcie mail, którego wypatrywałam od tygodnia i co ważne zawierał pozytywne przyjęcie mojej propozycji. O jej szczegółach opowiem wkrótce, a dziś tylko cieszę się półsłówkami z drobnej rzeczy na plus, bo tych mi ostatnio brakuje w takim samym stopniu jak swobodnego pisania.

Został już niecały miesiąc do początku wiosny, choć patrząc za okno to żadna z tego lutego zima. W najbliższym czasie zapowiadają u nas deszczowe dni, które pewnie będą próbowały stłumić piątkowe ognie dla marca, ale ja - tak czy inaczej - mam nadzieję, że choć przez chwilę uda nam się ten wyczekiwany rytuał celebrować.

Już jutro natomiast tłusty czwartek i planowałam nawet w kuchni coś pysznego wyczarować, ale patrząc na napięty plan lekcji, może być z tym trudno... Na szczęście mamy w Marradi kilka zacnych cukierni, więc na pewno nie skalam się grzechem zaniedbania wobec naszych podniebień.  

Pięknego popołudnia!

Ps. Ale czy ten mój Pan Toliboski nie jest boski?




trudności

Pierwsze truskawki

wtorek, lutego 25, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Tak się dziś zastanawiałam, że w ostatnich latach końcówka zimy i przełom wiosny to zawirowania, które spokój wyrywają z korzeniami. 2020 covid - dokładnie pięć lat temu nas zamykali na amen (uwierzycie, że to już pięć lat???), dwa lata później dokładnie w tym samym czasie atrakcje z moją dyńką, które zapamiętam do końca życia, rok temu 1 marca tsunami, które siłą rażenia przebiło wszystkie covidy świata, a w tym roku Mario i jego wypadek, który też życie wywrócił do góry nogami. 

Wszystko mniej więcej w tym samym czasie, coś chyba musi być na rzeczy z zimowymi gwiazdami, nawet jeśli bardzo staram się z nimi zaprzyjaźnić... Oby już następne miesiące były bardziej łaskawe...   

Na osłodę kupiłam pierwsze w tym roku truskawki, podobno już nasze, dokładnie mówiąc z Sycylii, zaskakująco dobre. Wszyscy przede mną kupowali, to pomyślałam, że i ja spróbuję. Jak wszyscy to wszyscy. 

Aura z każdym dniem "wiosennieje", kapusty w ogródkach już marnieją, a w zamian za to, moja mimoza coraz bardziej się puszy, gałązki drzew coraz śmielej obsypują się pączkami, a w warzywniaku rumienią pierwsze truskawki. 

Najbliższe dwa tygodnie zapowiadają się bardzo intensywnie - kolacje, festy, spotkania, tańce, ognie... A poza tym dzienny grafik napięty jest teraz do granic możliwości, czy już wręcz niemożliwości. Nawet na pisanie - tak jak dziś - często brakuje czasu. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

- Mamusia zwolni trochę swoją głowę. Dlaczego tak pędzi? Po co tak masakruje swój mózg? - pyta Mikołaj przygotowując kolację, kiedy ja po ostatnich lekcjach uwijam się jak wariatka. Tu telefon, tu komputer, to muszę wysłać, temu odpisać... 
Patrzy się Mikołaj z politowaniem:
- Nie podobają się kwiatuszki? 
- Jak nie podobają? Zwariowałeś? Miłości ty moja! Ty mnie przy życiu trzymasz! - Znów wparował w czasie ostatniej lekcji, tym razem z "wyszabrowanymi" gdzieś żonkilami.  

Zwariuje z nim! Najwspanialszy Toliboski świata! Ostatnio dobra dusza zacytowała mi mądrość ludową: "jeśli chcesz, żeby jakiś mężczyzna kochał cię bezwarunkowo, to musisz go sobie urodzić. Coś w tym jest... Dodam tylko - urodzić i wychować, a to wcale nie jest takie hop siup!

Na koniec jeszcze jedna dobra wieść. Mario opuścił szpital. Teraz potrzeba kolejnych cudów, żeby ośrodek rehabilitacyjny postawił go na nogi...  

Środa zapowiada się nie mniej intensywnie od wtorku, więc na mnie już czas, bo dyńka od kilku dni i tak już trochę strajkuje. Mikołaj ma rację - ciężko ma ze mną ta moja biedna głowa.

Dobrej nocy!

luty

A po hulankach prymulki, przylaszczki i kanapa

poniedziałek, lutego 24, 2025

Dom z Kamienia trekking w Toskanii
 
W moim wieku znam dobrze swoje możliwości. Jestem w pełni świadoma tego, że po takich szaleństwach jak w sobotę, następnego dnia łatwo nie będzie. Oczywiście świadomość świadomością, ale rezygnować z tych moich uciech ani myślę. Poza tym może wiek niewiele ma tu do rzeczy, bo Mikołaj, który wrócił do domu pięć minut przede mną z tej samej imprezy przez całą niedzielę był w podobnej formie jak Matka...

Jeszcze rano zaraz po przebudzeniu wydaje mi się zawsze, że góry mogę przenosić, bo jestem pod wpływem euforii i końskiej dawki pozytywnej energii, którą produkuje w moim organizmie taniec, ale już koło południa przypominam króliczka ze starej reklamy baterii. Nie inaczej było wczoraj, dlatego nim dzień nabrał rozpędu, założyłam buciory i poszłam na krótki trekking.

Dom z Kamienia trekking w Toskanii

Na twarzy czułam ciepły powiew, choć niebo osnute było ponurą szarością. Na kwiatach, których coraz więcej i więcej, dyndały jeszcze łzy sobotniego deszczu, a powietrze pachniało intensywnie jeszcze nie wiosną, ale już na pewno nie zimą. Ten trekking był najlepszym, co mogłam w niedzielę dla siebie zrobić. Nawet jeśli trasę na Castellone znam już na pamięć, to wciąż tam wracam, bo jest to najwygodniejszy i najszybszy dla mnie szlak. 

Odrobina przewyższenia, piękne widoki na Marradi i Biforco, eskorta cyprysów, kamienie i mchy oraz niezastąpiona cisza, która po kilku godzinach spędzony w huczącym od muzyki pomieszczeniu jest jak balsam na głowę. 

Dom z Kamienia trekking w Toskanii
Dom z Kamienia trekking w Toskanii

Przylaszczki! Zakwitły już pełną parą kolejne wiosenne kwiaty! Na tle pozimowej ściółki wyglądają prawie nierealnie - jakkolwiek zabrzmi to infantylnie - powiedziałabym baśniowo! Wyjście na szlak jest z każdym dniem piękniejsze. Zaraz zacznie pojawiać się coraz wyraźniejsza zieleń, w tej chwili stroi się w nią tylko dziki bez. W tych dniach ma wiać libeccio, a libeccio to niestabilność, wilgoć i inne szaleństwa. Już od następnego tygodnia natomiast mamy mieć przedsmak prawdziwej wiosny. Oby te prognozy się sprawdziły! 

Za mniej niż miesiąc wiosnę będziemy mieć już oficjalnie, a od najbliższego piątku zaczną w Romanii i Toskanii-Romanii płonąć ognie dla marca... 

Dom z Kamienia trekking w Toskanii

Od obiadu do późnego popołudnia wałkoniliśmy się z Mikołajem tak bezproduktywnie, że aż mi dziś ciężko od wyrzutów sumienia. Na kanapie leżał leń, a nawet dwa... Wstyd i hańba!

Potem z trudem postawiliśmy się do pionu i jak w każdą niedzielę pojechaliśmy do Faenzy, żeby choć przez chwilę podnieść na duchu Mario i dotrzymać mu towarzystwa przy kolacji. Był słabiutki, ale bardzo ucieszył się na nasz widok. Pokazałam mu zdjęcia z poprzedniej nocy, które szczerze go ubawiły i które na koniec skomentował: "Tu non sei normale" (nie jesteś normalna). 
Z ust Mario takie słowa to dla mnie komplement, bo jak mawiała babcia z mojego ulubionego filmu: normalità - che brutta parola! (normalność - jakie brzydkie słowo!)

Luty już powoli pakuje walizki. Przed nami kolejny nowy tydzień. Mam nadzieję, że przyniesie coś pozytywnego - czekam na optymistyczne wieści z Bolonii, czekam na ważnego maila z pozytywną odpowiedzią, czekam na odrobinę spokoju... 

Pięknego dnia!

Za mniej niż miesiąc wiosnę będziemy mieć już oficjalnie, a w najbliższy weekend, już od piątku zaczną w Romanii i Toskanii-Romanii płonąć ognie dla marca...
Za mniej niż miesiąc wiosnę będziemy mieć już oficjalnie, a w najbliższy weekend, już od piątku zaczną w Romanii i Toskanii-Romanii płonąć ognie dla marca...

karnawał

Być Roszpunką przez jedną noc! - Karnawał w Marradi 2025

niedziela, lutego 23, 2025

Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia

Być w niedzielę jak zombie i przysypiać przy obiedzie może być miłe dla duszy, jeśli powodem tego bycia zombie jest na przykład karnawałowa zabawa. Kiedy kładłam się spać o czwartej rano, już czułam przez skórę, że niedziela nie będzie dniem mojej szczytowej formy i niewiele się pomyliłam, choć oczywiście poranny trekking mam już w nogach, więc... może nie jest tak źle.

Karnawałowa marradyjska zabawa już za nami. Szaleństwa trwały do białego rana, kostiumy były fantastyczne, towarzystwo doborowe, muzyka przednia i chyba po raz pierwszy słyszałam, żeby ludzie bawili się do hymnu. Włosi wciąż potrafią mnie zaskoczyć... 


Tematem tegorocznej imprezy karnawałowej były "kreskówki". Już kilka tygodni wcześniej zostałam zaproszona, aby być częścią grupowego przebrania "księżniczki i piękności Disneya". Była zatem Śnieżka, Śpiąca Królewna, Esmeralda, Elsa i ja w roli Roszpunki. Przygotowanie do imprezy, jeśli występuje się w grupowym przebraniu już samo w sobie jest fantastyczną zabawą. To ile w tej jeden wieczór się śmiałam, zrównoważyło chyba mój płacz i smutek z całego tygodnia. 

Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia

Na pewno wkrótce będą udostępnione na social media galerie zdjęć i na pewno się wtedy nimi pochwalę. Tymczasem kilka kadrów z telefonu jako namiastka atmosfery, radości, luzu, niesamowitego dystansu do siebie i fantazji. 
Konkurs na najlepsze przebranie wygrała grupa przedstawiająca bajkę Coco - czapki z głów! Niemniej dla mnie w mojej prywatnej opinii zwycięzcą był Giulio: 

Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia
Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia

Kilka godzin przed balem: 

- Ta halka i ta spódnica czy ta? - kręcę się przed Mikołajem jak mała dziewczynka uradowana ze swoich różowych księżniczkowych sukni.
- Ta! Tamta wygląda jak balon. Przecież to średniowiecz, a nie Ottocento! 
- Chyba Disney. 
- No to właśnie średniowiecz!
- Jak średniowiecz, jak to Disney? - dziwię się i zaraz robię w głowie rachunek disneyowskich bajek - masz rację - przyznaję i ostatecznie, trochę z bólem serca stawiam na mniejszą halkę.  

Uwielbiam takie stroje! Zawsze marzyłam, żeby choć raz być jak Scarlett O'Hara, która wchodzi powoli po pięknych schodach posiadłości Dwanaście Dębów i wszystkim na jej widok zapiera dech. 

Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia
Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia
Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia
Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia

Nawet jeśli marradyjski karnawał już za nami, to przecież nie koniec zabawy. Mam zamiar wystąpić w tym przebraniu jeszcze raz i jeszcze raz w wyborowym towarzystwie dobrze się bawić. Cieszę się, że w końcu po tylu latach bycia dla innych, wyszłam z domu. Nawet jeśli trudów na każdym kroku wciąż mnoży się coraz więcej i więcej, to przynajmniej moje towarzyskie włoskie życie jest w pełnym rozkwicie i wypełnia mnie za to szczera wdzięczność do losu i do ludzi, bo ludzie są bardzo ważni. 
Niech ten karnawał będzie prawdziwym karnawałem - tak jak to w najdawniejszych czasach bywało!
Pięknej niedzieli!

Karnawał w Italii, blog Dom z Kamienia

karnawał

Czas karnawałowego szaleństwa - czyli karnawał po włosku

sobota, lutego 22, 2025

Karnawał we Włoszech - gdzie pojechać, historia i najciekawsze imprezy.

W sobotni wieczór marradyjski teatr wypełni się po brzegi, czeka na nas karnawałowe, kolorowe szaleństwo. Pamiętam jak każdego roku oglądałam z żalem zdjęcia z balu i obiecywałam sobie, że w następnym roku ja też dołączę do zabawy. Na obiecankach się zawsze kończyło. 

W tym roku jednak obiecałam sobie, że nie będę już tracić czasu na składanie samej sobie obietnic bez pokrycia i odkładanie wszystkiego na potem. Jeśli człowiekowi na czymś zależy, lepiej zrobić to dziś, bo kto wie, co będzie jutro, czy w ogóle będzie jakieś jutro... Wystarczy popatrzeć na ostatnie wydarzenia...

To, co się dzieje w tych tygodniach dookoła mnie na pewno do zabawy nie nastraja. Jestem wykończonym do nieprzytomności kłębkiem nerwów, ale właśnie dlatego uparłam się, że dziś wieczorem zestroję się w te moje lila róże i będę odczarowywać rzeczywistość. Potrzebuję choć jednego wieczoru beztroski, bo mam wrażenie, że ostatnimi czasy moja głowa ociera się o szaleństwo. 

Mam nadzieję, że zabawa się uda i jutro będę mogła pokazać choć kilka kadrów w bajkowym anturażu. Do teatru aparatu oczywiście nie zabieram, ale towarzyski wieczór i wspólne strojenie się zaczniemy już po kolacji, więc grzechem byłoby tego nie uwiecznić. 
 
Karnawał we Włoszech - gdzie pojechać, historia i najciekawsze imprezy.

Na jedną z moich lutowych lekcji przygotowałam materiał o włoskim karnawale i pomyślałam sobie, że kilkoma ciekawostkami mogłabym podzielić się również tutaj. 

Karnawał we Włoszech jest hucznie świętowany i nie mam tu tylko na myśli słynnej na cały świat Wenecji, czy odrobinę mniej słynnego Viareggio. Niemal każde miasteczko mniejsze czy większe bawi się na swój sposób. 

Słowo karnawał, po włosku CARNEVALE, pochodzi od łacińskiego "carnem levare", co znaczy wyeliminować mięso. To oczywiście ma związek z zasadami narzuconymi przez Kościół, bo łączy się z Wielkanocą i poprzedzającym ją wielkim postem. 

Nim jednak Kościół narzucił swoje zasady i stonował swobodne hulanki, już wcześniej w starożytnym Rzymie świętowano tak zwane "Saturnali", a w Grecji "Dionisie". Był to czas, kiedy każde szaleństwo było dozwolone, żadnych hamulców, przez te kilka dni w roku wszystko krążyło wokół zabawy i swobodnych uciech. To też podobno wtedy narodził się zwyczaj masek - w ten sposób przez cały czas zabawy wszyscy byli równi - i biedni i bogaci, bez względu na status społeczny bawili się razem. 

Parady w przebraniach organizowali też Medyceusze we Florencji i na taką okoliczność Lorenzo il Magnifico napisał słynny "Il trionfo di Bacco e Arianna". Florencja, tak jak już ostatnio pisałam, ma również swoją tradycyjną maskę "Stenterello". 

Jeśli chcielibyście zobaczyć z jakim rozmachem bawi się Italia, to poza wspomnianymi już Wenecją i Viareggio oraz relacjonowanym karnawałem we Florencji warto wybrać się na karnawał do Cento (podobno jeden z najpiękniejszych karnawałów Europy), do Ivrea, do Putignano w Puglii, gdzie świętowany jest najstarszy karnawał Europy, do Acireale na najpiękniejszy sycylijski karnawał, do Ronciglione na jeden z najbardziej widowiskowych karnawałów w Lazio, na północy Włoch czeka na Was ze swoim karnawałem Schignano, i w środkowej Italii Fano równie barwny i widowiskowy jak wszystkie wyżej wymienione. 

Karnawał we Włoszech - gdzie pojechać, historia i najciekawsze imprezy.

Ja poza zabawą w Marradi, każdego roku marzyłam i marzę nadal o wyprawie do Viareggio albo do Cento. Wygląda jednak na to, że w tym roku te wydarzenia będą musiały jeszcze pozostać w sferze marzeń. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy. 

Poza przebierankami, paradami i hulankami, jest też oczywiście mnóstwo karnawałowych słodkości. W moim regionie przede wszystkim frittelle di riso, castagnole i frappe zwane też cenci lub chiacchiere. Tu przypomnę nasze domowe ulubione przepisy:


A jak to jest u Was? Bawicie się w tym czasie? Świętujecie? Przebieracie? A może wybieracie się do Włoch, żeby zasmakować tej wyjątkowej kolorowej beztroski, jakby jutra miało nie być?

Życzę Wam pięknego weekendu i pięknego karnawału, a sama zmykam jeszcze do lekcji. 

Florencja

Z tęsknoty do Florencji w samotności...

piątek, lutego 21, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

W tym wszystkim brakuje mi moich samotnych wypadów do Florencji. Nie w jakimś konkretnym celu, tylko tych zwykłych, najzwyklejszych "bez powodu". 

Wysiąść na stacji Santa Maria Novella, przecisnąć się przez tłum turystów i roztkliwić przez ułamek sekundy nad tym, że ludzie tu z całego świata zjeżdżają, a ja mam to całe piękno i bogactwo za progiem. Zjeść śniadanie w moim ulubionym barze, zatrzymać się przed fasadą i oddać cześć jej majestatowi, pokłonić się kopule - najpiękniejszej ze wszystkich kopuł na świecie i ruszyć dalej przed siebie, chłonąć każdy detal, każdy odcień, każdy dźwięk, zapach, niuans... 

Przysiąść na schodkach, ławce, murku, wyciągnąć notes i pisać, a potem znów iść dalej i dalej, odkrywać zaułki, zaglądać co kryje się za wielkimi drzwiami, fotografować uliczną sztukę - czasem bardziej uliczną i mniej sztukę, ale niezmiennie fascynującą, dopatrywać się wiosennych przedbiegów zakamuflowanych w pączkach, listkach, mimozie kwitnącej na dziedzińcu klasztornym...
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Kiedy dopadnie głód wstąpić do Fiaschetterii na piazza dell'Olio i już od progu być witaną uśmiechem właściciela, który rozpoznaje mnie z daleka, usiąść na małym taboreciku z talerzykiem crostini, kieliszkiem chianti i obserwować jak - dla jednych leniwie, dla innych w biegu - sączy się uliczne życie...

A potem wstać i znów pójść przed siebie, przejść na drugą stronę Arno, złapać kilka kadrów zwykłego życia na Santo Spirito, zapuścić się w uliczki San Frediano, zatrzymać się na środku ulicy, wyciągnąć z torby jedną z powieści Vasco Pratolini i czytać, czytać, czytać...

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Na koniec przycupnąć w circolo nad Arno, wśród emerytów, szemranych typów i studentów, wyciągnąć notes, długopis, okulary... Albo już nawet nic nie wyciągać, tylko rozmarzyć się, myśli puścić swobodnie, uśmiechnąć się do siebie i z przedwieczornym słońcem malującym rzekę złotem wypić orzeźwiające aperitivo...

Tak mi się dziś zamarzyło, tak mi się jeszcze przez jakiś czas będzie tylko marzyć... Na szczęście na miejscu mam prawie wiosenne Marradi, Lamone, słońce, aperitivo, uśmiech, rozmowę, ciszę, kwiaty, siebie... 
A do Florencji zawitam już wkrótce i to w miłym towarzystwie i spotkań takich wiosną szykuje się całkiem sporo!

Dobrego weekendu.


codzienność

Co w kwiatkach piszczy, czyli aktualizacje na lutowym finiszu

czwartek, lutego 20, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Chyba po raz pierwszy w mojej biforkowej historii nie mam nawet czasu, żeby biegać i - tak jak zawsze miałam w zwyczaju - obserwować powolne rozkwitanie apenińskich łąk, trawników, drzew i ogrodów... 
Uświadomiłam to sobie dziś w drodze powrotnej ze szpitala, kiedy razem z Franco na jednym z zakrętów tuż przed Marradi wykrzyknęliśmy zgodne, chóralne "che bello!" Zbocze drogi całe obsypane było fuksją kwiatów świętego Józefa. Coś niezwykłego! W ogóle wszystko zaczyna kwitnąć na potęgę - żonkile, fiori di san Giuseppe, fiołki, prymulki, krokusy, mimozy, migdałowce, nawet magnolie powoli budzą się do życia. 

Mam nadzieję, że choć w weekend przed albo po, a najlepiej i przed i po zabawie karnawałowej, uda się wyszarpać dla siebie skrawek czasu na samotną włóczęgę z Nikonem na szyi. Zdecydowana większość ostatnich zdjęć to szybkie kadry z telefonu. 

Tak jak umknęło mi w tym roku celebrowanie rozkwitu przedwiośnia, tak też niepostrzeżenie minęły zimowe tygodnie i już za tydzień zapłoną światła dla marca! Jeszcze nie zdecydowałam gdzie w tym roku pojedziemy je podziwiać, czy tradycyjnie do Popolano, a może dla odmiany do Crespino? I szczerze mówiąc przygnieciona niemałą ilością problemów, nie jestem pewna czy umiem się tym cieszyć, tak jak do tej pory...

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Z wieści szpitalnych - na dniach Mario opuści szpital, jednak nim na dobre wróci do domu miną pewnie kolejne dwa tygodnie. Potem zacznie się "zabawa" w organizowanie życia według nowego rytmu, zasad, z petardą nowych obowiązków, które jeszcze nie wiemy jak pogodzić z dotychczasowymi, ale przede wszystkim mam nadzieję, że bycie u siebie będzie najlepszym lekarstwem i stymulatorem, żeby wrócić do jako takiej formy. 

Karnawałowo trochę się poplątało, bo dwie osoby z naszego grupowego przebrania niestety wypadły z gry. Zrobiło się trochę smutno, ale niestety pewnych kwestii - zwłaszcza zdrowotnych się nie przeskoczy. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda nam się na parkiecie teatru marradyjskiego popląsać, bo w tych dniach odrobina beztroski jest mi szczególnie potrzebna. Nawet jeśli ta beztroska ma być tylko chwilową iluzją...

Z blogowego poranka zrobiła się dobranocka. Doba jest zbyt krótka, za krótkie są tygodnie i przede wszystkim po raz pierwszy w życiu - choć to do mnie nie podobne - powiem: za krótka jest ta zima...
 
Dobrej nocy.

Ps. Bardzo dziękuję za każdy odzew na moje ostatnie prośby. Kilku osobom kłaniam się szczególnie nisko!

 




strona internetowa

Spóźniony komentarz do premiery

środa, lutego 19, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

W tym wszystkim co dzieje się w ostatnich tygodniach na całej linii zaniedbałam wszystkie moje sprawy - z ukończeniem książki i z porządną premierą nowej strony www na czele. Wtorek był gwoździem do trumny mojego zmęczenia i przede wszystkim wyczerpania głowy, nerwów, i spokoju. Wieczorem miałam ochotę zakopać się w łóżku i "nie być dla nikogo". W ogóle miałam ochotę "nie być" i dziś właściwie jest podobnie... 

Trzeba jednak stanąć do pionu, odmalować uśmiech na twarzy, wmówić sobie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni i że zawsze wszystko układa się pomyślnie, a jak nie jest pomyślnie, to znaczy tylko, że jeszcze się układa i tak dalej i tak dalej...

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Teraz jednak kilka słów o stronie... Nie o takiej premierze marzyłam, ale trudno. 

Generalnie strona spotkała się z Waszym uznaniem i zrozumieniem, co bardzo mnie cieszy, ale były też głosy niezadowolenia, niezrozumienia jak i problemy z odnalezieniem się "na nowym".

Decyzję o tym, żeby zrobić ten - nawiasem mówiąc - kosztowny skok podjęłam jesienią 2023 roku, kiedy po moich narzekaniach, że kręcę się w miejscu i uprawiam sztukę (wątpliwą!) dla sztuki, kilku specjalistów oceniło, że przede wszystkim z blogspotem już dawno powinnam się pożegnać, jeśli naprawdę na poważnie myślę o wypłynięciu na szerokie wody - a przecież myślę i to na całego!

Długie miesiące zajęło nam wspólnie komponowanie wszystkiego, wyszukiwanie zdjęć, pisanie tekstów i stworzenie tego, o co chodziło. 

Musicie wiedzieć, że dla stałych Czytelników wszystko było jasne już wcześniej, ale - jak się okazało - dla nowych niekoniecznie. Nowa strona miała więc na celu wypromowanie moich działalności, dzięki którym na codzień wiążę koniec z końcem i dzięki którym w przyszłości chciałabym jednak poza te skromne ramy wiązania końca z końcem wyjść. Każdy przecież potrzebuje czasem takich "ekstrawagancji" jak wakacje, nowa para butów, czy wyjście do kina lub restauracji... 

Nowy Dom z Kamienia oczywiście nadal ma najważniejszą zakładkę blog i w tej kwestii nic się nie zmienia - ja to nadal ta sama ja, moje pisanie jest nadal tym samym pisaniem. Codzienne pisanie to niezmiennie podstawa mojego istnienia. Chciałabym jednak, abyście zrozumieli, że chciałabym również, żeby wzrosła sprzedaż moich książek, tym bardziej, że kolejne są w przygotowaniu, chciałabym też, żeby widocznymi były wszystkie moje oferty: wakacje, śluby, sesje fotograficzne i wszelka współpraca, jak recenzje książek czy promowanie produktów związanych z moją działalnością. Zapraszam Was do zapoznania się szczególnie z tą właśnie zakładką. 

Pisząc o mojej ofercie muszę też przypomnieć, że to jest moja PRACA i tak jak każda praca, wynagrodzenie jest dla mnie niezbędne do przetrwania. W kwestiach wolontariatu myślę, że robię całkiem sporo. 

Pozostając przy finansach... 
W tym miejscu chciałam jeszcze raz z serca podziękować moim Patronom. To, że mogę unieść koszty stworzenia i comiesięcznego utrzymania nowej strony jest możliwe również dzięki Waszej nieocenionej pomocy i jeśli ktoś jeszcze ma ochotę wesprzeć Dom z Kamienia - wielkie GRAZIE, z serca dziękuję! 

Będzie mi miło, jeśli stronę podacie w świat, jeśli więcej osób dowie się o tym, co robię. Udostępnienie w social mediach wybranej zakładki - jeśli macie chwilę czasu i ochotę - będzie mi bardzo pomocne. 

Lada dzień adresy stron będą definitywnie podmienione i wpisy na starej stronie przestaną się ukazywać, tym bardziej więc zapraszam do oswajania się z nowym. Mam nadzieję, że w starym-nowym Domu z Kamienia nadal będzie Wam przyjemnie. 

Mam w głowie jeszcze wiele pomysłów, tylko w tej chwili ich realizacja została zahamowana przez zdarzenia ostatnich tygodni. Oby sprawdziło się przysłowie - co się odwlecze i tak dalej... 

Na koniec dodam jeszcze, że chętnie wysłucham wszystkich sugestii odnośnie social media. Obejrzałam kilka webinarów, śledzę edukacyjne profile, ale mam wrażenie, że jestem jeszcze głupsza niż byłam. Dodatkowo też szukam firm lub instytucji, które miałyby ochotę patronować moim tegorocznym wyprawom. Niestety również to, idzie mi jak po grudzie.  

Środa dociągnęła tydzień do półmetka. W mojej szafie wisi już kompletne przebranie na sobotę. Dziś jednak jestem tak wykończona, że nie mam za bardzo siły, żeby balem karnawałowym się cieszyć. Mam nadzieję, że wydarzy się coś, co odrobinę radości przywróci. 
Pięknego popołudnia!



Mikołaj

Symbol miłości

wtorek, lutego 18, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
 
Było już po 18.00 - kilka minut wcześniej zaczęłam ostatnią tego dnia lekcję. W pewnym momencie z drugiego pokoju dał się słyszeć grzechot monet ze skarbonki. Mikołaj potrząsa puszką za każdym razem, kiedy potrzebuje drobnych na swoje wydatki i kiedy nie chce mnie o nie prosić. Chwilę później usłyszałam, jak wychodzi. Zdziwiłam się, że nawet nic nie powiedział, ale pomyślałam, że być może nie chciał mi przeszkadzać. Nie było potrzeby biec za nim, bo przecież wie, o której jemy kolację...

Nie minęło dużo czasu, kiedy na schodach znów rozległ się dźwięk jego kroków i zaraz otworzyły się drzwi do kuchni. Mikołaj trzymał w ręku bukiet goździków i uśmiechał się od ucha do ucha.

- Dla mojej Mamusi! - nie bacząc na to, że byłam w czasie lekcji, położył kwiaty przede mną i odcisnął mi na czole soczystego buziaka.
Najpierw się zapowietrzyłam, potem rozpłynęłam jak masło zostawione na słońcu. 
- Mikołaniu... Przecież ty jesteś chodząca miłość...

Patrzyłam na pięknego, dorosłego człowieka, któremu ledwie "wczoraj" otrzepywałam ręce z piasku i śpiewałam kołysanki i pomyślałam, że taka jedna chwila jest najbardziej wzruszającym przypieczętowaniem tego, że coś mi się jednak w życiu udało... 

Po lekcji przygotowałam kolację i jak każdego wieczora zasiedliśmy we dwoje do stołu. To jest zawsze nasz święty czas, nie ma nas wtedy dla nikogo. Mikołaj dojadł sałatę i zaczął podśpiewywać
- Znów wrócił na tapetę Lucio Battisti? - zdziwiłam się.
- Tak! 

Mikołaj śpiewał dalej, a ja niewiele myśląc przyłączyłam się do niego. On bardzo lubi, kiedy razem śpiewamy i nic go nie obchodzi to, że kompletnie nie mam głosu i fałszuję koncertowo. 
Śpiewaliśmy tak i śpiewaliśmy, aż w końcu Mikołaj wybrał jeden z ulubionych walców i odsunął na bok krzesła. Było już po 20.00 a my w Kuchni Domu z Kamienia wirowaliśmy sobie w najlepsze, jakby to była prawdziwa sala balowa i był to zdecydowanie najpiękniejszy moment całego dnia.  

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

- Mogę opublikować zdjęcie kwiatów? - zapytałam. 
- Może. 
- Jaką tu muzykę dać... - zastanawiałam się na głos.
- Jak jest sigma to niech da "Przez twe oczy zielone..."
Tu Mikołaj zaintonował pierwsze nuty, naśladując "ikoniczny" głos, przy którym nawet ja jestem Marią Callas...
- W życiu! 
- Jak one się nazywają? - zapytał dotykając delikatnie płatków. 
- Garofani.
- To są garofani?
- Tak. 
- Jest pewna? - Wyciągnął telefon jakby nie ufał mojej botanicznej wiedzy.
- Sprawdzasz mnie? 
- Rzeczywiście... Garofani. Wiedziała, że są symbolem miłości?

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

***
Idzie do nas przedsmak wiosny, w weekend ma być podobno dobre kilkanaście stopni. Jeśli więc już teraz kwitną migdałowce, fiołki i żonkile, to po takim uderzeniu ciepła nastąpi pewnie cała eksplozja rozkwitu. 

Miałam dziś napisać kilka słów o nowej stronie, ale Mikołaja wejście z kwiatami rozczuliło mnie i zmieniło kierunek porannego pisania. Zostawię to na jutro. Dziś tylko przypomnę, że prace przy serwerze trwają, więc lada dzień posty pod starym adresem przestaną się ukazywać. Mam nadzieję, że nastąpi to już wkrótce, bo dubeltowe publikowanie wymaga ode mnie więcej czasu, a tego przecież teraz nie mam jeszcze bardziej niż zwykle, więc żeby wszystkiemu sprostać regularnie zarywam noce...

Pięknego dnia!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

trekking

Co jest "bello" - czyli bez konsternacji - oraz dwa miłe trekkingi

poniedziałek, lutego 17, 2025

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Nawet jeśli niedzielny poranek obudził się cały oblepiony szronem, to wraz z pierwszymi promieniami słońca, chłód odpuścił i po całej dolinie rozlało się przyjemne ciepło. Powietrze pachniało jeszcze zimą, ale w tych oślepiających promieniach czuć już było wyraźnie wiosenną moc. 

Jedyne moje plany na miniony weekend związane były z trekkingami. W ciągu tygodnia teraz jest takie wariactwo, że trudno się ze wszystkim poukładać. Oczywiście nie ma tak że weekend sypie "wczasami pod gruszą", ale jednak staram się za wszelką cenę wyrwać odrobinę przestrzeni i czasu dla siebie. To trochę tak, jak w samolocie - najpierw zakłada się maseczkę sobie, żeby potem pomóc innym...

W miniony weekend zadbanie o siebie wyszło mi całkiem dobrze. W niedzielny poranek stopy odziane w turkusowe buciory postawiłam na szlaku lśniącym drobinkami szronu, wszystko wydawało się inkrustowane kryształkami Swarowskiego, a ja poczułam jak spada mi z ramion ołów i na chwilę robi się lżej. 

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Poranki dźwięczą teraz ptasim trelem - nawet te zimne i oszronione. To jedna z najpiękniejszych oznak tego, że wiosna jest już prawie u progu. Jeśli niespodziewanie nie nawiedzi nas żaden syberyjski front, to myślę, że powoli możemy już mówić o końcu zimy. 

W niedzielny ranek ptasi trel i odgłos moich kroków były jedynymi dźwiękami, które przerywały ciszę Apeninów. Po dniach pochmurnych i szarawych, wróciło jaskrawe słońce i świat znów nabrał intensywnych kolorów. 

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Kiedy już schodziłam w dół po poranym trekkingu i myśli moje krążyły wokół obiadu, nagle zabrzęczał telefon sygnalizując nadejście wiadomości - "che fai oggi di bello?" (co dzisiaj robisz) - pisała znajoma. Tak naprawdę powinnam to przetłumaczyć dosłownie: co dziś robisz pięknego? To "bello" jest we włoskim zdaniu bardzo ważne, bo z góry nastraja pozytywnie - Dove sei stata di bello? Cosa mi racconti di bello? (w jakim ładnym miejscu byłaś, co mi ładnego opowiesz, etc...)
Zwracam na to zawsze uwagę moim uczniom, bo ilekroć zaczynałam lekcję od pytania: "cosa hai fatto di bello?" (co pięknego robiłeś/aś), zaraz była konsternacja i najczęściej bezlitosna odpowiedź - "nic pięknego, nic fajnego, nic ciekawego", a to nie o to przecież chodzi... Myślę, że jest to rzecz, którą jest mi najtrudniej polskim uczniom wytłumaczyć, już chyba łatwiej przyswoić zaimki i congiutnivo... To kwestia zupełnie innej mentalności, podejścia do życia i relacji międzyludzkich. 

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

A wracając do wiadomości...
Natychmiast odpisałam, że od rana jestem na trekkingu i tak naprawdę już wracam, ale ponieważ wiedziałam, co kryło się między słowami pytania, dodałam - chętnie pójdę też na trekking poobiedni. 
I tak zostało ustalone...
Elisa podjechała pod mój dom po wczesnym obiedzie i i razem pojechałyśmy w stronę Badii. Z jednej zaplanowanej na niedzielę wyprawy zrobiły się dwie. Nie żadne dalekie wspinaczki tylko bardzo klasycznie i jakże miło dla duszy - najpierw moje samotne Castellone, potem powrót do Świątyni Dumania i na Belvedere. 

Mam nadzieję, że w następnych tygodniach i miesiącach trekkingów będzie więcej, bo najbliższe plany zainspirowały mnie do nowego pomysłu, który mam nadzieję uda się zrealizować, a tymczasem przypominam Wam, że na FB założyłam nawet grupę dla wielbicieli włoskiego trekkingu, która nie wiem dlaczego, ale jakoś nie może wypłynąć na szerokie wody. Tak czy inaczej niezmiennie Was do niej zapraszam

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Kolejny poniedziałek ustawił się na starcie, a mnie jak zawsze w takich momentach znów przygniotła wizja tego, z czym muszę się mierzyć. Weekendy nawet jeśli pełne zajęć, są jednak lekkim stanem zawieszenia. Potem nadchodzi się nowy tydzień i już nawet sen z niedzieli na poniedziałek jest do niczego... 

Miejmy nadzieję, że druga połowa lutego będzie łaskawa. Pięknego startu w nowy tydzień.  

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach