Powrót na stare tory

środa, stycznia 09, 2019


Wróciliśmy już do starego rytmu. Pobudka bladym świtem, praca, szkoła ... Cisza...
W poniedziałek nim słońce wzeszło, w naszym domu nie było już nawet grama świąt. Jak wariatka uwijałam się z chowaniem świątecznych ozdób. W domu zrobiło się nagle tak jasno bez tych wszystkich gratów, które tak mnie cieszyły jeszcze miesiąc wcześniej. Teraz czekam na wiosnę i już na krótkich spacerach wypatruję oznak nowego życia. Ponoć ktoś gdzieś już fiołki widział!
Nie można się oczywiście łudzić, że taka aura będzie trwała do samej wiosny. Nie dalej jak na przyszły tydzień zapowiadają jakiś paskudny śnieg z deszczem i to mnie wyjątkowo martwi, bo właśnie w przyszłym tygodniu dotrą do Domu z Kamienia pierwsi w tym roku Goście i dobrze by było, gdyby jednak mogli zakosztować toskańskiej zimy od dobrej strony. 

Dnia zdecydowanie przybyło. Teraz odrobina światła jest jeszcze o 17.30. Tak naprawdę czarna noc zapada tuż przed 18.00. To jest jedna z tych najmilszych teraz rzeczy. 

- Pusia, mieli rację, że styczeń jest zawsze najtrudniejszy. 
- Dlaczego?
- Bo mamy ciągle jakieś "werifiki".
- Ale radzisz sobie? Z matematyki błysnąłeś geniuszem!
- Jeszcze francuski, niemiecki, łacina... 
- Czujesz się przygotowany?
- Tak, tylko ta łacina... i jeszcze historia.

Brakuje kilku tygodni do końca semestru. Czas śmignął jak błyskawica. Dopiero co zapisywałam Tomka do liceum, a tu już zaczyna się odliczanie szeptem do wakacji. Mikołaj też idzie jak burza, po początkowych potknięciach wynikających z czystego lenistwa spiął się w sobie i przynosi coraz lepsze oceny i wciąż zaskakuje ile w tej jego kudłatej głowie siedzi. 

Ja zaliczyłam już pierwszą w tym roku sesję zdjęciową i miałabym następną, na dodatek bardzo ciekawą, gdybym tylko miała własne studio... Ale... gdyby babcia miała wąsy... 
Koniec miesiąca i początek lutego będą bardzo intensywne, dlatego teraz cieszę się ciszą i chłopcami i naszym jakby nie było powolnym rytmem, do którego tak bardzo jesteśmy już przyzwyczajeni.
Chodzi za mną Florencja na niedzielę, ale czy się uda, czy wszystkim chęci wystarczy to czas pokaże. 

A poza tym...
Nie ma to jak awaria internetu zaraz na początku roku! Na szczęście tym razem po ostatnich przygodach jestem zabezpieczona i mam przenośny modem. To nic, że modem na co dzień leży u Mario i dziś bladym świtem musiałam zerwać go na równe nogi, żeby mi go dostarczył w trybie super pilnym. Ważne, że linia jest. Ważne nie dla mojego kaprysu, bo z blogiem mogłabym spokojnie iść do baru, ważne jeśli chodzi o pracę, bo z lekcjami w barze to już raczej gorzej.

Mówię Wam troszkę spóźnione dzień dobry i uciekam do obowiązków z nadzieją, że awaria szybko minie. 

SPRAWDZIAN to po włosku VERIFICA (wym. werifika)


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze