Seler bez felerów

sobota, stycznia 24, 2015

  Wspominałam już, że po kilku miesiącach oczekiwań nareszcie mamy nowy sklep mięsny. Cieszy mnie fakt, że w takich małych miasteczkach markety nie wyparły jeszcze z rynku małych sklepików. Uwielbiam je! Można w nich porozmawiać, dowiedzieć się czegoś nowego, wymienić przepisem kuchennym, usłyszeć ostatnie plotki, pośmiać i oczywiście kupić wszystko świeże i dobre, bo jeśli ludzie się znają, to oczywiste, że sprzedawca nie może się "podłożyć". O mięsnym pisałam i jeszcze pewnie nie raz napiszę, ale najpierw muszę się odważyć, by wyciągnąć aparat i sfotografować te wszystkie cuda smakowite - jagnięcinę, steki, lampredotto, gołąbki i zawieszone na hakach prosciutto. 

W Marradi poza mięsnym, kilka miesięcy temu otworzono też nowy warzywniak. Właścicielka, to młoda dziewczyna, która poszła z duchem czasu, a zatem w jej lokalu znajdę teraz nawet niepospolite rarytasy, po które wcześniej musiałam jeździć do dużego miasta. A do niespospolitych rarytasów należy tutaj również bulwa selera.  

Pewne popołudnie, Emporio di Martina

- Co to? - pyta Mario pokazując na skrzynkę pełną okrągłych, dorodnych selerów.
- Jak to co? Seler.
- Seler jest zielony i w łodygach. Może to jakaś inna bulwa?
- Słuchaj, seler w Polsce jest czymś tak zwyczajnym jak ziemniak, więc nie masz co gdybać. Jak mówię - tak jest! U nas częściej używa się właśnie tego, zamiast naciowego, którego to wy używacie. 
- Ciekawe jak smakuje...
- Jadłeś przecież! Robiłam sałatkę. 
- No nie wiem.
- Ale ja wiem! Insalata russa (sałatka jarzynowa), w prawdziwej musi być seler i taką też u mnie jadłeś! To, co ty kupujesz to chyba tylko ziemniak i marchewka z plastikowym majonezem! 
- Być może.
W sklepie się zagęszcza, za nami ustawia się kolejka.
- A to co? - pyta starsza pani pokazując na selery. Śmiejemy się wszyscy, bo gdyby przyszla wcześniej mogłaby posłuchać naszej romowy o selerach. 
- Sedano rapa - odpowiada Martina. 
- I co się z tym robi? 
- Na przykład sałatkę.
- Nie wygląda zachęcająco, przynajmniej dla oka - odzywa się mężczyzna z tyłu. - W sumie to przypomina trochę białe trufle.
-  Dobrze by było - kwituje Mario. - Jedna taka bulwa sprzedana i Martina przez miesiąc nie musiałaby pracować!

Po dwóch dniach ze skrzynki zniknęła mniej więcej połowa selerów. Czyli ... nie taki seler straszny. 

SELER to po włosku SEDANO

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Witam Kasiu wiesz to zabawne ,bo nie dawno tutaj gdzie mieszkam /irlandia/ byl konkurs w radio i trzeba bylo wymienic 5 warzyw ktorych korzenie rosna pod ziemia ,pani ktora brala udzial w konkursie wymienila selera no i nie uznali jej tego haha Ja glosno zaprotestowalam jak to przeciez jest seler bulwiasty a kolezanka irlandka z ktora pracuje oczywiscie powiedziala co ty wygadujesz seler jest tylko naciowy .Po przyjsciu do domu opowiedzialam historie mezowi i stwierdzilam ,ze irlandczycy tak kupuja gotowe jedzenie ze nawet nie wiedza ze istnieje takie cos jak seler bulwiasty ,ale okazuje sie ze nie tylko irlandczycy o tym nie wiedza no coz co kraj to obyczaj.Pozdrawiam milego dnia Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie macie z tymi sklepikami, jak u nas jest gdzieś taki sklepik to niestety jest tam o wiele drożej niż w marketach, u Was też są te różnice w cenach? Ciekawe do czego Włosi zużyli te selery:)

    Wiesz jak spojrzałam na zdjęcie powyżej.. to w mojej głowie pojawiła się myśl.. o Boże jak tam jest wspaniale... to tło za miasteczkiem... coś niesamowitego:)
    pozdrawiam stała czyt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak wcześniej już napisała Alicja w Irlandii seler tez jest bardziej znany w wersji naciowej, bulwy pojawiły się na stałe chyba dopiero 3 może 4 lata temu. I tez na początku mnie pytali - a jak Ty to gotujesz??? A ja im na to - nie gotuję!!! ale byli zdziwieni. A tak serio uwielbiam surówkę z surowego selera z jabłkiem i rodzynkami, ale i do zupy dodaję (nie za duzo, bo moje dzieci mają uczulenie) i ryby po grecku. Pyszny jest też sok z marchewki z selerem, ależ biedne te narody, które nie znają selera w bulwach i nie wiedza, że ta część rośnie pod ziemią.

    OdpowiedzUsuń