Kuchnia polska

sobota, grudnia 28, 2013


- Bi-gos.
- Bi-gos.
- Smakuje mi. - zajada się Mario "mamowym" bigosem - Teraz zrobiłaś?
- Jakie teraz! - Oburzam się - Wiesz ile czasu potrzeba by przygotować dobry bigos!?
- Co tu jest poza kapustą?
Wyliczam litanię składników, ale Mario już w połowie się gubi.
- Aaaa czyli dużo tego - przerywa.
- Dużo, dużo! - przytakuję. - Teraz możesz pochwalić się, że jadłeś jedno ze sztandarowych polskich dań. Przywieźliśmy więcej specjałów ze świątecznego stołu.
Paweł stawia na stole smażonego karpia.   
- Bleeech - wzdryga się Mario - jak można jeść karpia?
- Spróbuj - zachęca Paweł.
Nasz przyjaciel kręci nosem, ale jednak zapach nęci. Dziubie nieśmiało, a my wyczekująco czekamy na reakcję, widelec znów wędruje do ryby. Wymieniamy z Pawłem porozumiewawcze spojrzenie - acha! Chyba nie taki karpik zły!
- Dobry, nie pomyślałbym, że to karp. - potwierdza Mario. - Ten, którego kiedyś jadłem był ogromny i niezjadliwy.
- A kto je ogromnego karpia??? - Tu serwuję mu pogadankę na temat "jaki karp i jak przyrządzić".
Oprócz ciepłych dań wystawiam na stół również mięsa pieczone przywiezione od Mamy i słoik smalcu od Mamy Pawła. Ucztę mamy królewską, a Mario oblizuje się po uszy. Jedynie na ogórki kiszone już się nie porywa. Jest ciekawy co i jak jest przygotowywane, więc ja trajkoczę przez całą kolację o kulinarnych zabiegach. Po tym wszystkim czas na słodkości, nie wystawiam wszystkiego co przyjechało z Polski, to już byłoby za dużo szczęścia na raz. Przyjemności trzeba sobie dozować.
- Chcesz coś słodkiego? Beziki mam od Mamy!
Jak tu nie chcieć takich delicji! Biegnie Mario do spiżarki i wraca z torebką białych słodkości. 
- Mmmm...:)



I tak oto Mario mógł podegustować polskich przysmaków ze świątecznego stołu. A ja patrząc na to co przyjechało z nami z Polski, nie mogę się nie uśmiechnąć i autoironicznie muszę przyznać - słoiki z nas pełną gębą!!!

SŁOIK to po włosku BARATTOLO:)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

11 komentarze

  1. To niesamowite mieć taką okazję wymieniać się opowieściami o własnych krajach, smakować kuchni, chłonąć inną kulturę wszystkimi zmysłami :-)
    Sama chciałabym zawieźć coś naszego, polskiego właścicielce domu, który wynajęliśmy na przyszłe wakacje w Toskanii. Nie lubię jeździć z pustymi rękami ;-) Jeszcze tylko nie wiem co...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My już mamy stałe przysmaki, które od lat wozimy do Włoch:)) Niektóre zaskakujące:)

      Usuń
    2. To mnie zaciekawiłaś, które tak zaskakują ;-)

      Usuń
    3. Hitem od zawsze jest nasz majonez napoleoński:)) Włoski (powiedzmy, że on jest włoski) jest niejadalny. Włosi lubują się też i w innych tego rodzaju salsach - sos tatarski itp. Wśród naszych znajomych furorę zrobiła wódka żołądkowa gorzka. Mario uwielbia wszelkie owoce w czekoladzie - były zatem śliwki, skórki pomarańczowe,żurawina i inne - chyba Kredens ma bogatą ofertę. Krówki ciągutki też były rozchwytywane!

      Usuń
    4. No to bym się nie spodziewała ;-) Chociaż o krówkach też myślałam, tylko nie ciągutkach, a tych z Kazimierza - kruchych. Dla mnie najlepsze :-)

      Usuń
    5. Majonez to hicior:).
      Włosi uważają, że ich jedzenie jest najlepsze i uważam, że wcale w tym nie przesadzają. Wszystko co robią jest pyszne i świeże. Do tej pory NIGDY nie zjadłem źle we Włoszech. Niestety na nowości stają "okoniem". Sushi (które uwielbiamy z dziecmi włącznie) dla nich jest niezjadliwe. Na pytanie czy próbowali - zawsze się wykrzywiają i mówią jak można jeśc surowe ryby, chociaż w Pugli według Włochów pesce crudo (owoce morskie surowe i złowione ok. godziny wcześniej) to najlepsza rzecz z owoców morskich:). W Mediolanie czy Rzymie sushi jest popularne, ale kosztuje naprawdę sporo. Moi włoscy klienci jak przyjeżdżają do Polski zawsze na obiad wybierają sushi bary, ponieważ kosztują 1/20 tego co we Włoszech.
      Nie radzę wozic naszych polskich, pysznych wędlin, dla nich najlepsze są ich własne, które ja uwielbiam :). Pozdrawiam KiP_facet (mąż K).

      Usuń
    6. 1/4 kosztuje sushi, przepraszam za błąd. KiP_facet

      Usuń
  2. Słoiki:))))))))))))
    Dania wyglądają przepysznie:) Ja właśnie korzystając z pozostałego farszu z wigilijnych pierogów zrobiłam pierogi drożdżowe pieczone tym razem. Mniam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmmmm pierogi!!! Te zjedliśmy już pierwszego dnia po powrocie! Niestety:(!!!

      Usuń
    2. I karpika:)) KiP_facet

      Usuń