Atrakcje dla przyjaciół
piątek, kwietnia 12, 2013
Kiedy odwiedza nas ktoś z Polski, zwykle ma jakieś oczekiwania, jeden chce zwiedzać Florencję, innemu wszystko jedno, byle być z nami, jeszcze ktoś chce się zwyczajnie polenić pod słońcem Toskanii. A są i tacy, którzy lubią szaleństwo i mają chęć na aktywny wypoczynek, w nieco szatańskim wydaniu. Ponieważ i my nie jesteśmy fanami biernego leżakowania, dlatego kiedy nasi przyjaciele zaczęli przebąkiwać o czymś bardziej zwariowanym, w oczach błysnęła nam szelmowska iskra. Inicjatywę przejął Mario, któremu zostawiliśmy wolną rękę i czekaliśmy, czym tym razem nas zaskoczy, a że naszemu przyjacielowi fantazji nie brakuje ...
... zaproponował nam noc w górach w szałasie! Cóż to była za noc...
Omówiliśmy wszystko raz dwa, załadowaliśmy cały majdan do samochodu i pojechaliśmy do domu Camuranich, aby pożyczyć agregat do prądu i terenówkę. Było nas słuszne grono, a wjechać na górę zwykłym samochodem, to jak lecieć szybowcem na księżyc. Przeładowaliśmy częściowo prowiant, baniaki z wodą, koce i wszystko, co mogło się przydać, do topornego "fuoristrada" (nasz pseudo terenowy, wg znawców, miał również podołać wspinaczce), usadziliśmy się wygodnie i ruszyliśmy na poszukiwanie przygody. Chwilę po zjechaniu z asfaltowej drogi napotkaliśmy pierwszą prawdziwą przeszkodę - rzekę, wysiedliśmy więc, by odciążyć samochód. Ten uniósł się o kilka centymetrów i wolniutko, delikatnie przetoczył się po kamieniach rzecznych na drugi brzeg. No cóż... toporne suzuki Camuranich ta rzeka w ogóle nie obeszła, piął się pod górę z zadziwiającą łatwością, a główki dzieci tylko podskakiwały na wybojach:)
Rzeka to jednak nie był najtrudniejszy odcinek, najciekawsze było jeszcze przed nami! Na najbardziej stromym i kamienistym odcinku musieliśmy znów wysiąść, przygotować podłoże własnymi rękami, by samochód jednym mocnym zrywem pokonał karkołomny zakręt nie urywając zawieszenia. Byliśmy wyczynowcami! Czuliśmy się jak na prawdziwym off-road. Po tej emocjonującej podróży w końcu dotarliśmy na miejsce. Łąka zwana jest przez miejscowych Bufalo (to samo miejsce gdzie kilka lat później świętowaliśmy Ferragosto).
Myśliwski szałas wyglądał wprawdzie jak przeciętny domek letniskowy w Polsce, ale jednak o pewne rzeczy trzeba było się wcześniej zatroszczyć.
Rzeka to jednak nie był najtrudniejszy odcinek, najciekawsze było jeszcze przed nami! Na najbardziej stromym i kamienistym odcinku musieliśmy znów wysiąść, przygotować podłoże własnymi rękami, by samochód jednym mocnym zrywem pokonał karkołomny zakręt nie urywając zawieszenia. Byliśmy wyczynowcami! Czuliśmy się jak na prawdziwym off-road. Po tej emocjonującej podróży w końcu dotarliśmy na miejsce. Łąka zwana jest przez miejscowych Bufalo (to samo miejsce gdzie kilka lat później świętowaliśmy Ferragosto).
Myśliwski szałas wyglądał wprawdzie jak przeciętny domek letniskowy w Polsce, ale jednak o pewne rzeczy trzeba było się wcześniej zatroszczyć.
Kiedy dotarliśmy na miejsce spotkała nas niespodzianka - zamek w drzwiach do domku był zablokowany, po pół godzinie kombinacji i prób poddaliśmy się, Mario wsiadł do samochodu i zjechał na dół szukać pomocy. Po pewnym czasie wrócił z nowym kompletem kluczy i dalej na szczęście, już wszystko toczyło się bez problemów. Wynieśliśmy stół przed szałas (tu też było trochę gimnastyki i śmiechu), zastawiliśmy go na bogato tym, co mieliśmy, Mario w między czasie rozpalił ogień na palenisku, a potem zaproponował nam spacer aż do myśliwskiej ambony, skąd myśliwi w czasie polowania strzelają do ptaków.

Oszołomieni widokami wróciliśmy do naszego szałasu i buchającego ognia. Szaleństwa czas było zacząć! Wybaczcie, ale oczywiście ten fragment wieczoru pominę, nawet mój ekshibicjonizm ma jakieś granice... tu opada kurtyna:)
Spać położyliśmy się tam, gdzie kto miejsce znalazł, wybawieni i wytańczeni za wszystkie czasy - ci odważniejsi spali na powietrzu na polówkach, inni w szałasie, a ja z dziećmi w bagażniku - co za pożytek z dużego samochodu i niewielkiego wzrostu:)
![]() |
Dodałam to zdjęcie, na prośbę uczestników przygody, bo bez niego artykuł był niepełny:) |
Tam ktoś śpi:) |
Obudziłam się wcześnie rano ... Nigdy nie zapomnę tamtego poranka. Nieprawdopodobny spokój, niemal mistyczny... natura to najlepszy terapeuta. Wszyscy wstali w świetnych humorach, ale przecież budząc się w takiej scenerii, nie mogło być inaczej, rozleniwieni znów zalegliśmy przy stole, miałam wrażenie, że nikt nie chciał kończyć tej wyprawy, ale jak wiadomo - wszystko co dobre... itd ...
Dzisiejszy artykuł to dla mnie taka wspominkowa podróż sentymentalna ... i to nie tylko z powodu wzgórza z opactwem...
![]() |
W głębi po prawej stronie, na zielonej łące widać nasz przyszły zakątek. |
Kiedy zjechaliśmy do Camuranich, aby podziękować i oddać samochód, Nello na wieść, że szukamy domu do wynajęcia zaproponował, że pokaże nam ich dom, który aktualnie stoi wolny. Takim to sposobem w pewne lipcowe popołudnie, tak jak już kiedyś opowiadałam, pojechaliśmy zobaczyć Casaluccio. Kamienny dom, który stał się naszym zaciszem na następne lata ... A godzinę wcześniej całkiem nieświadomie zrobiono mi zdjęcie z tym kamiennym domem w tle ...
Wciąż nie mogę się nadziwić, że to wszystko przydarzyło się właśnie mnie. Nie mam na myśli nocy w szałasie, ale to wszystko, co stało ... staje się moim udziałem. Zaufanie i sympatia, którą zdobyłam wśród miejscowych, sprawiła, że teraz oni z radością odsłaniają przede mną zupełnie nowy, nieznany świat, to nie jest dane każdemu ...
AVVENTURA - to po włosku PRZYGODA:)
AVVENTURA - to po włosku PRZYGODA:)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Aż łza mi się w oku zakręciła. Pięknie! Życzę Ci z całego serca byście mogli znależć się tam jak najszybciej. Tylko obiecaj, że jak już to będzie tak w 100% Wasze miejsce na Ziemi nie przestaniesz o nim pisać :-)
OdpowiedzUsuńNie przestanę...:)
UsuńBędę czekać na każdy taki wpis niecierpliwie, zresztą tak jak teraz :-)
OdpowiedzUsuń