Przeprowadzka "loży ryb" i swojskie zaułki Santa Croce

sobota, września 07, 2019


Uwierzycie, że właśnie mija pierwszy tydzień września? Zanim się człowiek obejrzy to bim bam i północ wybije, a na kalendarzu wyskoczy dubel dwudziestek. Chciałabym napisać o tym jak winnice szykują się do winobrania, jak kapusta rośnie w ogródku, jak grzybiarze ruszyli na łowy, ale najpierw muszę przecież dokończyć opowieść florencką. A mam dla Was kolejną perełkę. Perełkę, w której ledwie sama zasmakowałam i doczekać się powrotu tym bardziej nie mogę. 


Po pierwsze to zupełnie przypadkiem zmierzając do czegoś innego odnalazłam lożę ryb. "Loggia del pesce" była mi znajoma ze zdjęć, które tyle razy oglądałam we wspomnianym wczoraj albumie. Jej historia jest ciut podobna do historii "kolumny obfitości". Otóż pierwotnie targ ryb znajdował się tuż obok Ponte Vecchio, po czym pamiątkę mamy do dziś - Piazza del pesce (Plac rybny). Targ ucierpiał poważnie w powodzi w XVI wieku i wtedy to Cosimo de' Medici postanowił przenieść go na opisywany wczoraj Mercato Vecchio na terenie obecnej Piazza della Repubblica. Zaprojektowanie go zlecił samemu Vasariemu i tak zaraz przy wejściu do Mercato od strony obecnej Via degli Strozzi ustawiono Loggię del pesce, składającą się początkowo z siedmiu, a potem rozbudowaną do dziewięciu arkad. 


W czasie likwidacji ghetta i targu udało się przynajmniej w części lożę Vasariego ocalić. Została zdemontowana i złożona w jednym z magazynów. Jednak minęły dziesięciolecia nim znów ujrzała światło dzienne, bowiem dopiero w 1955 roku wyciągnięto ją z magazynu i odnowioną ustawiono w nowym miejscu na Piazza de' Ciompi, gdzie dziś możecie ją podziwiać i gdzie znalazłam ją całkiem przypadkiem zmierzając w stronę synagogi. 


To właśnie synagoga florencka miała być jednym z naszych głównych celów, ale ostatecznie skończyło się na dwóch zdjęciach z zewnątrz. 
Może innym razem... 
Na pewno jest to miejsce warte odwiedzenia, ale po pierwsze przybyliśmy za późno i musielibyśmy gonić jak wariaci, po drugie zdjęć i tak robić nie można, a po trzecie trzeba przejść kontrolę większą niż na lotnisku, zostawić wszelkie sprzęty elektroniczne, ecc... Nie do końca mi się to podobało, a chłopcy zarzucili mnie pytaniami dlaczego tak, dlaczego tu w budce przed wojsko, dlaczego ogrodzenie jak wokół fortecy. To wszystko nas trochę zniechęciło, ale nie mówię nie. Kiedyś na pewno.


W każdym razie ogromnym plusem tego, że postanowiliśmy zwiedzać synagogę było przede wszystkim odkrycie nieturystycznych zaułków dzielnicy Santa Croce. Wprawdzie przelecieliśmy tylko po łebkach, ale to wystarczyło, by apetyt rozbudzić we mnie ogromny. Plac i kościół św. Ambrożego, targ, stragany na ulicy, małe klimatyczne lokaliki, uliczni grajkowie, budka z lampredotto, wokół której tylko miejscowi, przedziwne sklepiki, antykwariaty i inne starocie. To wszystko składa się na niepowtarzalny florencki klimat. To właśnie to czego zawsze szukam poza turystycznym szlakiem - odrobiny autentycznego kolorytu, lokalnego folkloru, prawdziwego ducha...


Zawsze mówiłam, że kocham Florencję, ale nie mogłabym mieszkać w niej na stałe. Moje serce zrobiło się na wskroś wiejsko prowincjonalne, ale na Santa Croce choć przez chwilę chciałabym pomieszkać...

Przed nami przedostatni wakacyjny weekend. Po nocy pełnej deszczu niebo się przeciera. Wciąż jest ciepło. Z naszych wstępnych planów pewnie nic nie wyjdzie, natomiast ja mam nadzieję na choć krótki wypad na grzyby, bo krążą głosy, że.... Cicho sza!!!!

MIESZKAĆ to po włosku ABITARE (wym. abitare)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Piazza de’ Ciompi jeszcze niedawno wyglądał zupelnie inaczej..., zmiany nastąpiły mimo protestów dotychczasowych użytkowników i okolicznych mieszkańców. Czy na lepsze? Ten kto widział, wie jak było i jak jest.
    Czytam Twojego bloga z zainteresowaniem, sama mam bzika na punkcie Włoch, Toskanii, Florencji, a często Ci zazdroszczę odkrywania nowych miejsc i wspominam, kiedy i dla mnie były one nowe..., kiedy pierwszy raz zobaczyłam Loggię del pesce, dość wtedy zapyziałą, albo s. Ambrogio, albo Loggię Albertiego...
    Miłego dnia, pozdrawiam serdecznie,

    Iwona

    OdpowiedzUsuń