Dobre rzeczy i dziewczyna na rowerze

piątek, kwietnia 19, 2019


Trzeba znaleźć dobre rzeczy nawet wtedy, kiedy nie wszystko idzie tak, jak powinno albo tak jakbyśmy chcieli albo w ogóle wszystko zdaje się być do bani. Trzeba wziąć głęboki oddech i odszukać w sobie resztki optymizmu, nawet jeśli wydaje się, że cały jego zapas już dawno się wyczerpał. 
Glicine pachnie tak ładnie... Cieszyłam się, że szczyt rozkwitu przypadnie na czas pobytu Mamy i Świty, a tymczasem będę je podziwiać sama z chłopcami... 

Ale przecież glicine za rok znowu zakwitnie! Czyż nie?

Mikołaj na swoim "ritiro" chyba dobrze się bawi, a oddelegowanie w podróż jednego dziecka oznacza czas we dwoje. Lubię te momenty. Nie zmienia to oczywiście faktu, że najlepiej mi, kiedy obydwaj są blisko, ale czas gdy cała uwaga skupia się tylko na jednym też jest wyjątkowy. Przeszliśmy z Tomkiem kilka kilometrów rozmawiając o tym i o tamtym, pograliśmy w "nasze" zgadywanki, zaplanowaliśmy kulinarnie i nie tylko święta, powspominaliśmy to i owo. 

- Chcecie w sobotę szukać jajek? 
- No jasne! 
- Masz piętnaście lat i dalej cię to bawi?
- Zawsze!
- To dobrze... 


Po południu usiadłam w pełnym słońcu i zaczęłam koronkowy notes wypełniać tym, co po głowie się telepie. Jak się myśli poukłada to może i wszystko inne wskoczy w końcu na dobre tory? 
Wokół glicine krążyła i jakby z zadowoleniem bzyczała chmara trzmieli i pszczół. Jaszczurki wygrzewały się na tarasie i tylko co jakiś czas umykały za donice spłoszone moim ruchem. W Warszawie przed świętami ruszała szalona gonitwa, tu mam wrażenie wszystko zwalnia jeszcze bardziej niż zwykle... 


Jedną z dobrych czwartkowych rzeczy było bez wątpienia spotkanie z Ewą
Z Ewą "usłyszałyśmy się" przed moją podróżą do Polski. Była jedną z nielicznych osób, która zaproszenie do Mugello potraktowała na poważnie. 
Od zawsze mam słabość do "zakręconych" osób, do ludzi z pasją, do odważnych idących pod prąd, do indywidualistów przełamujących schematy. Inspirują mnie takie osoby, a poznanie ich na żywo to jak zastrzyk dobrej energii. Z Ewą - Ewcyną spotkałyśmy się tylko na chwilę. Wymieniłyśmy w telegraficznym skrócie naszymi historiami, sposobami na życie, pasjami i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś gdzieś nasze drogi się skrzyżują. 
Ewa swoją podróż zaczęła pięć lat temu. Tylko ona jedna i jej rower. Ponad 50.000 przejechanych kilometrów... Chiny, Uzbekistan, Iran, Oman, Turcja... Czapki z głów! Moja wyprowadzka z Warszawy do Toskanii to przy tym banał nad banały. Wniosek jest jeden - mówcie sobie co chcecie, ale żeby życie miało smak, trzeba znaleźć w sobie odwagę ...
Szerokiej drogi Ewa! Żebyśmy obydwie miały jak najmniej "pod górę" w każdym tego słowa znaczeniu. 


POD GÓRĘ to po włosku IN SALITA (wym. in salita)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze