Plany, obietnice i przedwiośnie

niedziela, lutego 10, 2019


Sobota upłynęła nam sielankowo pomiędzy Biforco i Faenzą. Żadnego gonienia, żadnego muszenia. W słońcu, w przedwiośniu, w radości. Przy rozmowach, przy śmiechach, przy ptasich trelach. 
Za oknami pociągu migały winnice, sady i plantacje kiwi, w których zaczęły się już wiosenne prace i przypomniało mi się jak zdesperowani w zeszłym roku szukaliśmy kwitnących gałązek, by zrobić wiosenne blogowe zdjęcie. Niedługo trzeba pomyśleć o kolejnym...
I zaraz też znów przemknęła mi przez głowę coraz częściej ostatnio powracająca refleksja - wciąż poganiamy czas - oby do weekendu, oby do wiosny, oby do wakacji - a czas kpi sobie z nas aż miło! Zdaje się, że dopiero co nos spuszczałam na kwintę, bo lato nas opuszczało, bo wydawało się, że przed nami długie jesienne i zimowe miesiące, a tymczasem ... nawet one - przynajmniej na to wygląda - przeminęły jak z bicza trzasnął.

Nadchodzi mój ulubiony czas. Czas przekopywania ogródka, obserwowania pąków glicine, czas pierwszych nasiadówek na tarasie, czas fotografowania kwiatów świętego Józefa, czas różowych sadów w Romanii, czas szparagów, czas wiosennych sukienek... 
Śniło mi się dziś, że prognozowano nadejście kolejnych Burianów i "big śniegów", które miały panować do końca marca. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po przebudzeniu było oczywiście odwiedzenie portalu meteo.it i zaraz odgłos wielkiej ulgi, kiedy przy kolejnych dniach pojawiły się same słoneczka i niemal wiosenne temperatury. Oby się tylko sprawdziły!

Przede mną tydzień obfitujący w nowości. Jedna, o której napiszę po fakcie i druga - sesja fotograficzna noworodka. Nie byłabym sobą, gdybym na tę okoliczność nie łamała sobie głowy i zadręczała się wątpliwościami czy ja na pewno temu podołam. A w ogóle, jeśli chodzi o pierwszą sprawę to dlaczego ja? Mario patrzy zdziwiony skąd moje wątpliwości i podsumowuje jednym pytaniem - jak nie ty to kto??? Ciekawa jestem jak to wszystko się potoczy. 

Ze złych rzeczy - znów brak konsekwencji i postępu. Zima się kończy, a moja książka stoi w miejscu... "W długie zimowe wieczory wszystko spiszę i dokończę to co zaczęłam". Ta... Jasne! Obiecanki cacanki.
Gonię za tyloma sprawami, że moje własne, jakże ważne gdzieś w połowie porzucam. Może wtorkowe spotkanie zmotywuje mnie do tego, by wreszcie coś z tym zrobić? Kto wie! 

Strona fotograficzno ślubna też gdzieś dopiero w planach, zakładki wakacyjne nieuaktualnione. Jestem mistrzem, nie ma co! Grunt, że wiosna idzie!

Na określenie ZADRĘCZAĆ SIĘ po włosku istnieje ciekawy frazeologizm - FARSI LE SEGHE MENTALI (wym. farsi le sege mentali)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze