O marzeniach, hienach i pewnej posiadłości

środa, lutego 20, 2019


Kto wie dlaczego tę posiadłość nazwano właśnie Fontana Tevere… Nie znalazłam tam ani źródła, ani tym bardziej zalążka Tybru, tak czy inaczej trzeba przyznać, że Fontana Tevere brzmi ładnie i pasuje jak ulał do tego niezwykłego miejsca. Posiadłość należy do Vincenzo, o którym pisałam już kiedyś przy pewnej szczególnej okazji. To on dał upust swoim pasjom tworząc w otaczających jego stadninę gajach kasztanowych coś na kształt parku z plątaniną ścieżek, z mnóstwem tablic edukacyjnych, z bogatym zapleczem miejsc piknikowych, a do tego cały teren okraszony jest gęsto sztuką, której autorem jest sama natura. 
Kamienne zabudowania otaczają łąki jak z sielskiego obrazka, tajemnicze gaje kasztanowe jak z filmu, w oddali na skalistej grani można dostrzec szlak prowadzący na Gamognę, a w dole posiadłość Contessy. Wszystko zdaje się zbyt piękne, by mogło istnieć naprawdę.


Sprawy znów się plączą i marzenie o własnym Kamiennym Domu staje się absurdalną i niewykonalną wizją, najprawdziwszą fantasmagorią, ale mimo wszystko marzę. Wciąż marzę i przestać nie umiem. Kto wie, co życie przyniesie... Nigdy nie mów nigdy! Nigdy nie mów, że coś jest niemożliwe - powtarzam dla odwagi samej sobie. A nawet jeśli marzenie ma pozostać tylko marzeniem, to trudno. Życie bez marzeń byłoby przecież takie smutne.


- Masz rację, są jak te drzewa, które spacerują w filmie - zamyśla się Mario.
- Zawsze powtarzam, że tolkienowskie enty to wypisz wymaluj nasze kasztany! Poza tym to chyba jedyne drzewa, które według mnie wyglądają ciekawiej bez liści. Są trochę jak naturalne rzeźby.

Lubię myśleć, że drzewa mają duszę. Dusza - nie dusza, ale coś w nich musi być. Może to jakaś pierwotna energia, którą czerpią prosto z ziemi. 
Pewnie dla niektórych pobrzmiewa w tym herezja, ale sami powiedzcie - czy spacer po lesie nie działa terapeutycznie, czy nie dodaje siły?

***
- Dziś byłam z Mario w Fontana Tevere. 
- A co to? - Mikołaj podniósł głowę znad geometrii.
- Pamiętasz tą wielką łąkę, gdzie byliśmy na Musica nel Castagneto? Przy Sulpiano. Zaraz nad Maneggio. 
- Acha!
- I tam właśnie jest posiadłość... Posiadłość jak z bajki! Zwariowałam na jej punkcie! Jeśli mieszkałabym w takim miejscu, to nie musiałabym się już chyba nigdzie ruszać. Łąka dookoła, poniżej gaje kasztanowe...
- A sklep? - przerywa brutalnie moje fantazje Mikołaj.
- Co sklep?
- No sklep jest?
- Sklep jest w Marradi.
- A widzisz! I co w takiej sytuacji?
- Co dwa dni zjeżdża się do miasteczka na zakupy.
- Chyba codziennie.
- Jak mieszkasz w takim miejscu nie musisz codziennie, inaczej się trzeba zorganizować.
- Ale ty robisz zakupy codziennie.
- Tak, bo ja nie mam samochodu i mieszkam w Biforco.
- Nie, nie... Nie dlatego! Robisz zakupy codziennie, bo mieszkasz z dwoma hienami! 
Kurtyna.


HIENA to po włoski IENA (wym. iena)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. :) dobre i tak właśnie jest spacer po lesie (tak jak i po górach oraz nad morzem) działa terapeutycznie :)
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  2. "Od dzisiaj staraj się zasiewać w swojej podświadomości myśli o pięknie, szczęściu, dobrych uczynkach, dobrej woli i dobrobycie. Wyobrażaj sobie, że myśli te już się urzeczywistniły. Nie ustawaj w zasiewaniu cudownych ziaren w ogrodzie swego umysłu, a zbierzesz wspaniałe plony." J. Murphy "Potęga podświadomości". Z całego serca tego życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:) Staram się tak właśnie robić.

      Usuń