Mikołaj, sztuka i styczniowe rozważania o poranku.

niedziela, stycznia 13, 2019


- Kiedy pojedziemy do Rzymu? - pyta Mikołaj znad talerza.
- Do Rzymu? Boh... nie wiem... Nie planowałam w najbliższym czasie. 
- Bo ja bardzo chciałbym pojechać!
- Naprawdę? A skąd tak nagle Rzym? Co byś chciał zobaczyć tym razem?
- Chciałbym pójść do Musei Vaticani, poza tym zobaczyć "Colonnę di Traiano"...
- A w Muzeach Watykańskich jest coś, co cię konkretnie interesuje?
Tu Mikołaj wymienił listę dzieł, których ja ignorantka nie dałam rady spamiętać i co smutniejsze o trzech czwartych słyszałam po raz pierwszy w życiu... Jakaś bransoletka etruska, Laocoonte... Znów się muszę douczyć, żeby dotrzymać chłopcom kroku, a o Rzymie muszę pomyśleć. Trudniej niż znaleźć bilety w dobrej cenie, będzie przekonać Tomka, żeby którąś niedzielę, która teraz jest jego jedynym dniem odpoczynku, poświęcić na wojażowanie i zgłębianie stolicy. 
Zobaczymy... Może wraz z wiosną... 

***
- Napiszę książkę! - oświadcza Mikołaj zaraz po przebudzeniu. 
- Książkę? Jaką książkę? 
- O Florencji!
- Wow! Ciekawe...
- A wiesz w jakim języku? 
- Pewnie po angielsku?
- Właśnie!
Zerwał się z łóżka i zaraz zasiadł do komputera, zupełnie jakby się bał, że wena uleci, jeśli zaraz nie weźmie się do pracy. 
Nie wiem, co mu z tego pisania po angielsku wyjdzie, ale niech trenuje. Zacięty jest na ten angielski jak mało kto, a ja marzę o tym, by jak najszybciej zrealizować jego wielkie marzenie i choć na dwa dni zabrać go do Londynu... 
Rzym, Londyn...  

A tymczasem i o obiektywie nowym muszę pomyśleć, bo wczorajsza sesja niby udana, ale z pracy mojego sprzętu już nie do końca jestem zadowolona. W takich momentach widzę jak bardzo już wysłużone są obiektywy. Jeśli mam wypływać na głębokie wody, muszę mieć przynajmniej małą łódeczkę, ponton to zdecydowanie za mało...

Z ucztowania nic nam nie wyszło, a i dzisiejszy obiad też przełożony został na za tydzień. Nie znaczy to oczywiscie, że będziemy głodować. Kuchnia w Kamiennym Domu pracuje na najwyższych obrotach. Wpdnijcie do niej po południu, będę dla Was miała coś pysznego!
I jeśli dziś nie obiad proszony, nie Florencja, to co? 
To chyba góry... Góry to jest zawsze dobry pomysł!  

ŁÓDECZKA to po włosku BARCHETTA (wym. barketta)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze