Życie blogerskie od kuchni - jeszcze kilka weekendowych impresji

wtorek, maja 16, 2017


W sobotę po południu zaczynamy nasz wspólny weekend. Siadamy na chwilę w biforkowym barze. Wybieramy stolik na słońcu. Jest ciepło, sielsko, wiosennie. W dole spotykają się dwie rzeki. Renata fotografuje. To podstawa, tak zwane - rozpoznanie terenu, zachowanie obrazów. Mam dokładnie to samo. Potem na stole lądują trzy pękate kieliszki ze spritzem. Nikt nie łapie za swój. Cierpliwości. Bloger wie, że najpierw zdjęcie, potem toast!  


Kiedy ktoś zaczyna być blogerem na poważnie, na cały etat, to chyba nigdy z tej roli nie wychodzi. To nie biuro, które zamyka się o 16.00. Gdziekolwiek się jest, cokolwiek się robi. Spacer, obiad, widok, rozmowa w barze, filiżanka cappuccino, vespa zaparkowana przed domem wszystko jest inspiracją, wszystko chciałoby się sfotografować i zaraz o tym opowiedzieć. 


Oczywiście różne te nasze blogowania, w Kalejdoskopie Renaty przewija się tyle miast, regionów i krajów. U mnie skromniej, bardziej prowincjonalnie, nie często mam okazję wysunąć blogerski nos poza własne podwórko. Tym większa więc moja radość, kiedy w jej obiektywie zachowują się impresje z mojego Gamberaldi, z moich dzikich pagórków, z wąskich uliczek Palazzuolo...


W niedzielę na stole lądują smażone piadiny. Mario w tej kwestii jest mistrzem, wielu mogłoby o tym zaświadczyć. Obok piadin - stracchino, prosciutto, pomidory.
- Stop! Nie dotykać.
Renata wspina się na krzesło i zawisa nad stołem jak cyrkowiec. Zdjęcie jedno, drugie. No dobrze, teraz już można jeść. Śmiejemy się serdecznie z nas samych i z tego jakie to życie mają najbliżsi blogera. Moje dzieci też często pytają czy już można potrawę naruszyć, czy zdjęcie zrobione. Ktoś mi ostatnio powiedział, że fotografowanie potrawy przed jedzeniem to objaw choroby psychicznej. Cóż powiedzieć… u mnie pewnie będzie to już zaawansowane stadium, tak czy inaczej miła mi świadomość, że jest nas więcej… Dobrze znaleźć się w doborowym towarzystwie pozytywnie zakręconych na Włochy.


NA STOLE to po włosku SUL TAVOLO (wym. sul tawolo)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. to gdzie te zdjęcia kieliszków spritza i innych włoskich przysmaków ? :)
    narobiłyście obie z Renata smaka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://kalejdoskoprenaty.blogspot.it/2017/05/weekend-w-kamiennym-domu.html u Renaty jej okiem:))

      Usuń
  2. Co za cudowne światło na tych zdjęciach ! Wszystko takie jasne , jakby przezroczyste - po prostu przepiękne !
    Marta

    OdpowiedzUsuń