Castelnaudary - emocje nie tylko sportowe

czwartek, maja 19, 2016



Głównym powodem naszej podróży do Castelnaudary był oczywiście turniej piłkarski i to mecze dyktowały rytm całego pobytu. W międzyczasie były też rzecz jasna oficjalne spotkania i kolacja z burmistrzem, aperitivo w gminie z wymianą prezentów i podziękowań oraz zdjęcie pamiątkowe na rondzie, któremu nadano imię Marradi. Zostaliśmy ugoszczeni po królewsku, a ja czułam się podwójnie zaszczycona, bo mój udział w tym wszystkim jest przecież wypadkową wielu, czasem nieprawdopodobnych zdarzeń. Całe to moje zacięcie i wytrwałość ostatnich lat zaowocowały tyloma wspaniałymi doświadczeniami, że czasem mnie samej trudno w to wszystko uwierzyć. Znalazłam się w centrum włoskiej "delegacji" w małym francuskim miasteczku, mój syn zagrał swój pierwszy międzynarodowy mecz, drugi poniósł klubową flagę. A to, co w tym wszystkim jest najpiękniejsze to więzi i wspólne wspomnienia, zacieśnianie znajomości i nawiązywanie przyjaźni.  Nawet my dorośli byliśmy trochę jak dzieci podekscytowane szkolną wycieczką, żartujący i śmiejący się do łez, śpiewający, czasem niepokorni, psotni i zabawni, szczęśliwi ze wspólnie spędzonego czasu. Tyle pozytywnych emocji, że słowami nie sposób opisać. Nie raz i nie dwa gardło ze wzruszenia wiązało się w supeł.


Mikołaj na murawie zagrał w dwóch drużynach - w swojej obecnej i jako wspomagający gracz w młodszej drużynie, w której grał w zeszłym roku i to właśnie dla niej strzelił dwa gole, a jak wiadomo, taki gol liczy się podwójnie! Mam nadzieję, że będzie ten czas pamiętał do końca życia. 


Nawet Tomek, który piłką nie interesuje się nawet w najmniejszym stopniu, francuski czas wspomina z rozrzewnieniem. Spanie w śpiworze, zapiekane bagietki, spacer po Castelnaudary, przepyszną paellę i nawet czas na boisku, który - jak na artystę przystało -spędził bardzo kreatywnie, lepiąc z błota najróżniejsze figurki. 


To już przedostatni post o naszym "tour de france". Zostawiam Was z migawkami tego niezwykłego weekendu zatrzymanymi na zawsze w kadrze i w sercu. A jurto jeszcze tylko kilka refleksji dotyczących dwóch krajów, spojrzenie na różne kultury okiem nie całkiem obiektywnym i mała galeria Castelnaudary jako pamiątka po krótkim spacerze, kiedy to na chwilę swoją obecnością zaszczyciło nas słońce.


RONDO to po włosku ROTONDA (wym. rotonda) 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

6 komentarze

  1. Wierzę, że takie spotkania dają wiele emocji.
    Sama przeżyłam wiele wymian językowych w liceum.
    Na pamiątkę do tej pory mam zdjęcie z wówczas nieznanym burmistrzem małego miasteczka Francji - Nicolas Sarkozy.
    Kto by pomyślał, że później będzie prezydentem.

    Pozdrawiam serdecznie

    Renata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow!!! Niesamowite!!!:)

      Usuń
    2. A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że zauważyłam to po 15 latach, otwierając pudełko wspomnień.

      Pozdrawiam serdecznie

      Renata

      Usuń
  2. Czy tych 5 mezczyzn w niebieskich dresach to trenerzy tej druzyny? Kasia praska

    OdpowiedzUsuń
  3. Trenerzy naszych drużyn:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mialam na mysli, czy to Wlosi, czy tez Wlosi i Francuzi? :-) praska

    OdpowiedzUsuń