Ostatni dzień czerwca

wtorek, czerwca 30, 2015


Czerwiec 2007 rok. Ruszamy na pierwsze wymarzone wakacje w Toskanii! Mikulow, Wiedeń, Bad Tatzmandorf i nocleg w jakimś spa, Graz, kawa na pierwszym włoskim autogrilu, korek pod Wenecją, szukanie nurofenu w bagażniku, bo Tomek dostaje gorączki, Brisighella, kukurydziane chrupki rozpaćkane w rękach Mikołaja, zielone wzgórza doliny Lamone, zachwyt.... 
Za dwa tygodnie będę wyć jak głupia, za dwa tygodnie wszystko się zmieni, a moje życie obierze inny kurs, ale teraz w ostatnich dniach czerwca 2007 jeszcze o tym nie wiem ...

Czerwiec 2013. Na środku pokoju w warszawskim mieszkaniu stoją walizki, torby, siatki, klamoty. Świadectwa już rano odebrane, szkoła się skończyła. Po wydarzeniach ostatnich miesięcy szczególnie nie możemy się doczekać, by być już w drodze. W końcu po 17.00 wsiadamy do zapakowanego pod sufit samochodu i odjeżdżamy. Szósty raz z rzędu, każdego roku te same emocje. Tym razem jednak nie oglądam się za siebie, z roztargnienia, z nerwów, z przejęcia... Nieświadomie, a może jednak podświadomie... wiem, że zamyka się pewien rozdział ... 
Następnego dnia, po południu docieramy do Marradi, wita nas już słaby zapach lip i słońce. 
Ostatni raz powracam jako turystka, ale ta myśl, ta pewność będzie dojrzewała przez kolejne tygodnie...

Czerwiec 2015. 
Lipy już prawie zgasły, krzaki w moim ogródku uginają się od pomidorów, mury domow nie zdążyły jeszcze wystygnąć po wczorajszym cieple, a zaraz zaczną nagrzewać się na nowo. 
Minęło 9 lat od kiedy przyjechałam tu pierwszy raz. 
Minęły dwa lata odkąd przyjechałam na ostatnie wakacje, te z których już nie wróciłam. 

Mimo przestróg życzliwych nic nie zmieniło się w moim postrzeganiu Italii. Wciąż jestem bez pamięci zakochana, wciąż interesuje mnie głównie to, co włoskie, w uszach gra tylko włoska muzyka, na talerzu włoskie dania. Moje włoskie fiksum dyrdum ma się dobrze i niech tak zostanie!

Mikołaj w Biforco stawiał pierwsze kroki a teraz...
Zapraszam Was na zaległy koncert. Wybaczcie drobne potknięcia. Ale to przecież zaledwie kilka miesięcy nauki. 


RISCALDARE to znaczy ROZGRZEWAĆ (wym. riskaldare)
Ps. Zwlekałam z publikacją, bo jeszcze raz chciałam Wam pokazać drogę, moją drogę od Marradi do Biforco, ale to za chwilę. You tube wolno dziś działa. 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Brawa dla Mikolaja ,widac ,ze byl bardzo przejety.Pozdrawiam i milego dnia Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze raz gratuluję Ci/Wam odwagi a Mikołajowi występu.Ty włoszką byłaś chyba od urodzenia... Jest coś w tym, że pewne miejsca przyciągają silniej niż magnes. Albo inaczej... wie się, że to jest Twoje miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I niech tak zostanie do zobaczenia wkrótce
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze trzeba mieć marzenia bo czasem się spełniają, gratuluję odwagi? a miłość do miejsca, gdzie się żyje - bezcenna, powodzenia Pani Kasiu, zawsze z radością ,,zaglądam,, do Pani. Hana

    OdpowiedzUsuń