Modigliana, czyli za progiem Toskanii

poniedziałek, czerwca 22, 2015



- No to gdzie jedziemy? 
- Do Palazzuolo na lody - wołają zgodnie dzieci.
- Na Gamberaldi? - proponuje Mario.
- Do Modigliany? - rzucam nieśmiało. 
Patrzą na mnie trochę jak na przybysza z innej planety. 
- No co? - bronię swojego pomysłu - i rocca tam jest i centrum nigdy nie widziałam, bo tylko supermarket i tyle. 
Stanęło na moim! I nikt nie żałował, bo wycieczka była piękna. 



Modigliana to w istocie nasze miejsce na uzupełnianie spiżarniowych zapasów. Supermarket, wózek, mleko, wino, pasta, cukier i do domu. Intuicja mnie jednak nie zawiodła. Mało tego - nie spodziewałam się, że centrum Modigliany aż tak mnie zaskoczy. 



Miasto znajduje się już po stronie Romagnii, ale krajobraz wciąż jest bardzo toskański. Dawniej tu właśnie przebiegała granica pomiędzy Państwem Kościelnym, a Księstwem Toskanii. Przez jakiś czas Modigliana administracyjnie należała nawet do tego regionu.  




Pamiątką po dawnych czasach jest rocca, która góruje nad miastem. Tabliczki informują, że znajdowała się w rękach jednego z wielkich rodów, a jej historia sięga XIV wieku. I to właśnie upadek warowni wyznacza kres panowania Guidi. Obecnie to już tylko rudera. Ruiny w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu, ale plakaty w mieście głoszą, że jest wśród ludzi poruszenie, by przywrócić jej choćby cień dawnego  blasku. Obecnie  osłonięta jest zabezpieczającą siatką, bo poza ozdobą jest też poważnym zagrożeniem, dla tych którzy znajdą się w pobliżu. 


Modligliana to oczywiście nie tylko resztki warowni. To też dywan czerwonych dachówek wypalonych od słońca, wąskie uliczki rażące w oczy kolorowymi fasadami domów, swojskie pranie dyndające na sznurkach, mężczyźni przed barami w niedzielne popołudnie, kamienny most, o którym pisałam niedawno, włoski folklor - mieszanka Toskanii i Romagnii, w otoczeniu zielonych wzgórz, gajów oliwnych, winnic i plantacji kiwi. Warto tu zawitać, choćby na jedno po południe.



Przeszliśmy Modliglianę wszerz i wzdłuż, schodziliśmy nogi, zjedliśmy lody, ochłodziliśmy się przy fontannie, znaleźliśmy w zaułkach znajome detale, wpadliśmy prawie pod samochód bo nam się już wyłączył instynkt samozachowawczy dużego miasta i jak stado krów szliśmy środkiem drogi, choć Modiglianę można nazwać dużym miastem tylko z perspektywy Biforco. A potem wsiedliśmy do samochodu i już kiedy byliśmy na drodze prowadzącej do domu... 
- A tą drogą kiedyś jechaliśmy?
- Nie przypominam sobie.
- Spróbujemy? 
- Pewnie!
I całe szczęście, że spróbowaliśmy, ale o tym już jutro. Będę miała dla Was prawdziwie rajskie widoki - fotorelacja na temat, że warto czasem porzucić raz wytyczony szlak...  
Tymczasem miłego tygodnia - dziś z impresjami z Modigliany.

Takie cuda w XXI wieku:) 
O taki musiał być ogromny!
"Mamusiu! Ruiny Gorlanu!"
Czuję się zaszczycona - festa ku mojej czci!


ROVINE to znaczy RUINY (wym. rowine)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

9 komentarze

  1. Cudne zdjecia .Pozdrawiam i rowniez zycze milego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Prześliczne miejsce. I to tylko za rogiem. Wszędzie u Pani za rogami jest coś pięknego i ciekawego.. Ale to Italia właśnie.... Tak bym chciała pospacerować po takim miasteczku, bez pośpiechu, poczuć atmosferę, popatrzeć na ludzi, zaglądać im w oczy i okna... Życzę miłego tygodnia i czekam na następne zdjęcia.
    Asia G z Łochowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia... mieszkasz w kraju niekończących się wrażeń, cudownych miejsc i wyjątkowych krajobrazów. Zazdroszczę Ci możliwości odkrywania tego wszystkiego. Nawet jeśli z czasem będziesz tam powracać. Ech ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrzę i zazdroszczę bo u nas, w Polsce, mimo, że już kalendarzowe lato i ponad połowa czerwca to pogoda bardziej jesienna... zimno, szaro, i od 2-3 dni co chwilę pada... :(. Dobrze, że chociaż można oczy nacieszyć toskańskim latem ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno jest czym się zachwycać w Toskanii. Mnie ten obszar jeszcze bardziej zaczął ciekawić po lekturze "Udręki i ekstazy". Jeżeli jeszcze nie czytałaś, to jak najbardziej polecam. (-:,

    OdpowiedzUsuń
  6. A jak lody? Dużo i smacznie?:) Naprawdę pięknie u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten czerwony kabriolet - rewelacja! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Włochy już są na horyzoncie i zbliżają się wielkimi krokami (bilety kupione!), więc wpis jak znalazł! Poczytam na pewno również inne artykuły. Pozdrawiam ciepło, Marta

    OdpowiedzUsuń