Problem z tytułem, czyli jeszcze raz daleko od poezji.

czwartek, maja 28, 2015


Daleko od poezji, bo rzecz będzie o finansach, ale przecież to Wy często pytacie mnie o takie normalne życie, więc dziś chwilowa odmiana od moich górnolotnych zachwytów. Choć szczerze mówiąc i zachwytów nie zabraknie, tym razem jednak nie nad kwiatkami czy bajkowym krajobrazem.
Kilka miesięcy temu, kiedy wychwalałam włoską szkołę i podejście do finansów, między innymi książki kupowane przez gminę, jedna z Czytelniczek też mieszkających w Italii ostudziła moją radość, uprzedzając mnie, że takie cuda to tylko w szkole podstawowej, a już w gimnazjum jest mniej różowo, bowiem zakup książek do szkoły średniej to już duży wydatek. Przyznam uczciwie, że zmroziły mnie ceny podręczników i już od dawna drżałam na myśl o wrześniu i rozpoczęciu edukacji Tomka w scuola media.
Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że rodzice szkolni utworzyli swego rodzaju komitet, którego ideą ma być zorganizowanie i przekazywanie sobie używanych książek. Oczywiście bez chwili namysłu przystąpiłam do niego, bo pomysł wydaje się wyjątkowo trafiony. Wygląda na to, że komplet książek dla Tomka będzie kosztował zamiast około 270 euro - maksymalnie 100, różnica znaczna! Dzieci też się przy tym czegoś uczą, bo w takim wypadku zobowiązani są szczególnie dbać o podręczniki, gdyż te potem przechodzą dalej. Obowiązkowa okładka i zakaz podkreślania i pisania w nich długopisem. 


Zdecydowanie inne jest tu podejście do finansów szkolnych, komunijnych i wycieczkowych. O komunii już rok temu pisałam - nikt nie rujnował się na drogie prezenty, na drogie ubrania, na wystawne przyjęcia. Nikt z nikogo nie zdzierał pieniędzy za zdjęcia, filmy, czy udekorowanie kościoła kwiatami. Tyle przecież można zrobić własnymi siłami, wspólnie, ma to też przy okazji inną wartość - bo to "razem" stwarza wspaniałą atmosferę bliskości, a poza tym ważne wydarzenia nie toną w komercyjnym opakowaniu. 
Przy okazji końca roku szkolnego wspomnę też, że nie ma tu zwyczaju obdarowywania nauczycieli materialnymi prezentami, nikomu nie przyszłoby do głowy kupowanie biżuterii, aparatów fotograficznych, czy innych wartościowych rzeczy. Jedynie Tomka klasa szykuje na zakończenie szkoły podstawowej (i to ja jestem siłą roboczą i spiritus movens pomysłu) - foto książkę, która ma być wzruszającą pamiątką po wspólnych latach, tym bardziej, że jedna z nauczycielek, też żegna się ze szkołą i przechodzi na emeryturę. Do tego jak zawsze tutaj - wspólna pizza i bycie razem, to jest dla marradyjczyków ważniejsze i bliższe sercu niż materialne upominki. 
Zdaję sobie jednak sprawę, że to właśnie Marradi jest nietypowe, ciekawa jestem jak jest w innych częściach Włoch. 

COSTARE to znaczy KOSZTOWAĆ (wym. kostare)

Nabytek z książkowych targów
Coś znajomego?

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

7 komentarze

  1. Jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz ... musi się nam tak zacząć chcieć jak nam się nie chce ... Moja żona też przeczytała miła informację, iż podręczniki do gimnazjum zostaną zakupione z unijnych pieniędzy i dzieci będą je wypożyczać i przekazywać następnym pokoleniom ... edukacja nie tylko iście ściśle szkolnie pojęta to klucz do sukcesu. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My jeszcze nie wiemy nawet, jakie będą podręczniki w "gimnazjum" i ile będą kosztowały. Na pewno koszt 400 euro to całoroczny dojazd.
    Co do prezentów, my też przygotowaliśmy album dla nauczycielek, poza tym symbolicznie dostały po apaszce. W przedszkolu na koniec trzech lat podarowaliśmy paniom aparat cyfrowy, żeby mogły dzieciom łatwiej robić zdjęcia. Teraz, w grupie córki, dajemy paniom w prezencie talon do księgarni-sklepu papierniczego (oczywiście wykorzystają go na materiał dydaktyczny).
    Podręczniki "przechodnie" miałam przez całą szkołę podstawową za czasów (nie tak głębokiej) komuny. Książki były kupowane raz na cztery lata, podpisywano je z tyłu i zawsze wiadomo było, kto je niszczy, a kto nie. Podręczniki nie zmieniały się co roku, program też nie. Kupowaliśmy tylko ćwiczenia. Wolę nie myśleć, co się przez te ostatnie lata w Polsce wyprawia :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mądry taki komitet wśród rodziców - trzeba trzymać razem, by inni nas nie **** - gdyby tylko u moich dzieci coś takiego stworzyć, ale pewnie nie da rady, bo nauczyciele sami zmieniają podręczniki jak chcą :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Od tego roku w Polsce moje dzieci dostają książki od szkoły, jak za dawnych czasów - podręczniki zostaną wypożyczone i za rok przekazane młodszym kolegom :-). Do pierwszej klasy jest jeden darmowy podręcznik, ale zanim powstał, ile jadu się na ten pomysł wylało ;-). Co do wspólnych działań, w Polsce rodzice są naprawdę bardziej zaganiani, często pracują na kilka etatów, żeby zarobić na podstawowe potrzeby, ale to już się powoli zmienia, jest inaczej, co widać na czerwcowych, szkolnych festynach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo interesujących informacji. Bardzo interesuje mnie edukacja alternatywne i porównywanie systemów szkolnych w różnych państwach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten Obcy ? Nienawidziłem tego :)
      Piotrek

      Usuń
    2. Ten obcy:) uwielbiałam!!! Matko czy tylko ja na tej ziemi, już i Nicko Z. się cofnął obiad na samo wspomnienie:))

      Usuń