O włoskich świętach słów kilka

czwartek, kwietnia 02, 2015


Kiedy dawno temu planowaliśmy naszą włoską emigrację, podkreślałam zawsze, że święta czy bożonarodzeniowe czy wielkanocne, to zawsze w Polsce, bo Mama, bo Rodzina, bo tradycja, bo tak i już! Nie zawsze jednak udaje się wszystko tak, jak sobie założymy, czasem trzeba iść na ustępstwa, przyjąć życie takim jest, ugiąć się, czasem pewnych spraw zwyczajnie się nie przeskoczy ...
Ale też tłumaczę sobie, że to wszystko po to, by za chwilę, było nam lepiej, że to tylko święta i nawet w rozdzieleniu, nie w komplecie możemy miło przeżyć ten czas. Potraktuję to jako nowe doświadczenie, jako wyzwanie i będę szukać plusów zaistniałej sytuacji. 


Przed nami zatem pierwsze włoskie święta! A to już plus numer jeden, bo zgłębianie włoskiej kultury i tradycji jest wciąż moją niegasnącą pasją. Postaram się byśmy miło spędzili ten czas, to przecież najważniejsze, odpoczynek i zwolnienie rytmu są nam bardzo potrzebne. Przede mną prawdziwe wyzwanie, bo zawsze przy takich okazjach to Mama jest główną dowodzącą w kuchni i jak tu teraz temu sprostać, żeby chłopcy nie marudzili, że u Babci to .... Wiadomo oczywiście, że wiernie warszawskiego stołu nie odtworzę, ale - tu kolejny plus - połączymy to co najlepsze z kuchni obydwu narodów. Na włoskim wielkanocnym stole nie może na pewno zabraknąć jagnięciny i słynnej baby w kształcie gołębicy - czyli colomby, a jedno i drugie uwielbiamy! Nie udało mi się zebrać w sobie, by zimą popełnić panettone, to może teraz odrobina wolnego czasu i pozostanie w domu, zmotywują mnie do colomby własnego wypieku!


Wszystkie markety i sklepy spożywcze, poza babami wypełniły się też pstrokato opakowanymi jajami z czekolady - uova di Pasqua, które w środku kryją zwykle drobną niespodziankę. Chłopcy już zacierają ręce i dopytują się, kiedy jajka dotrą do domu. 
W tym roku nie będzie święcenia pokarmów, bo najbliższy kościół, w którym moglibyśmy to zrobić oddalony jest o 100 km. Włosi nie mają takiej tradycji. Tak czy inaczej w jajka wymalujemy, a że zdani jesteśmy na naturalne sposoby, to i prawdziwe ekopisanki zagoszczą na naszym wielkanocnym stole.
W niedzielę wielkanocną Włosi świętują razem przy obiedzie, nie tak jak Polacy już od śniadania. My tę polską tradycją zachowamy. 
O żadnym Dyngusie, jak wiadomo, nikt tu nie słyszał, choć ja za pewne mogę spodziewać się mokrego ubrania. Poniedziałek, zwany jest tu Pasquettą albo Lunedi dell'Angelo i zwykle jest to dzień spędzany poza domem, poza miastem, na spacerach i piknikowaniu i taka tradycja bardzo mi się podoba, ale chyba nie będziemy mogli być jej wierni, bo prognozy wciąż bezlitośnie podtrzymują złe przewidywania.



Od dziś dzieci włoskie tak jak i polskie mają ferie, które potrwają do wtorku. Nim więc nadejdzie pogodowy armagedon, wyłączamy się na cały dzień, by nacieszyć się prawdziwie wiosenną aurą. 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

6 komentarze

  1. U nas śnieg a na Twoich zdjęciach taka soczysta zieleń ,że można by ją jeść garściami. Podoba mi się takie łączenie tradycji, wybieranie tego co z nich dla nas najcenniejsze. Miłego świętowania życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to może część kuchenna bloga się wzbogaci. Czekam nieustająco :). Wszystkiego najlepszego, dla Ciebie, Pawła chłopaków i Mario
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ttradycja to taka fajna sprawa ze sie daje ciagle wymyslac i w tym roku wy wymyslicie wasza rodzinna tradycje Wielkanocna i dla chlopcow nie bedzie jak u babci a bedzie jak u mamy. Ja ostatni raz swieta spedzilam w Polsce 12 lat temu i juz sie przyzwyczailam do nowych zwyczajow. Piknik poniedzialkowy to zawsze moj ulubiony moment, no i zaczynamy sezon grillowania. A po za tym: Natale con i tuoi pasqua con chi voui :)
    U nas takie prymulki rosna wszedzie trawniki sa bardziej zolto-rozowe niz zielone az mi szkoda kosic trawe.
    A co do dyngusa to wsrod mlodziezy jest podobna tradycja -gavettoni czyli male specjalne balony wypelniane woda ktorymi obrzucaja sie w poniadzialek wielkanocny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałych świąt, Kasiu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Też marzę o takim domu i takim życiu tylko brakuje mi odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wesołych, radosnych i pełnych słońca świąt :)

    OdpowiedzUsuń