Jeszcze w świątecznym klimacie, czyli szopkowy rekonesans!

sobota, stycznia 03, 2015


Ciekawa jestem ile z Was wie skąd we Włoszech wzięła się tak silna tradycja przygotowywania szopki bożonarodzeniowej! Moi uczniowie - cicho sza! Wy już wiecie. Otóż w 1223 roku - czyli dość dawno temu - święty Franciszek przygotował w Greccio pierwszą żywą szopkę, to właśnie on jest nazywany "ojcem szopki bożonarodzeniowej". W XVIII wieku tradycja "szopkowa" rozpowszechniła się we włoskich domach, początkowo w rodzinach szlacheckich, a z czasem również w domach zwykłych mieszczan. Od lat najpiękniejsze szopki można podziwiać na słynnej wystawie w Neapolu. Jednak tak naprawdę szopki w okresie bożonarodzeniowym znajdziemy w Italii dosłownie za każdym rogiem. Niektóre są imponujące, inne zaskakujące, jeszcze inne to prawdziwe dzieła sztuki.
Naszą domową już widzieliście, teraz zatem czas na relację z wczorajszej wyprawy do Brisighelli i Fognano, te same miasteczka, które odwiedziliśmy rok temu, ale ponieważ Włosi to artyści, zatem nie ma nic tak samo, nowe pomysły, nowe niespodzianki. Znów czapki z głów, tym bardziej, że najczęściej ich autorami są zwykli ludzie, wolontariusze!


Wpis do księgi pamiątkowej
Pasterze



Na początek ruchoma szopka w Brisighelli. Pierwszy raz widzieliśmy ją rok temu na pocieszenie zamiast warszawskiej, z ulicy Miodowej. W tym roku - jak nam objaśnił pan na wejściu, większość figurek była nowa. Można tak było stać przez godzinę i dopatrywać się coraz to nowych szczegółów - chłopiec na huśtawce, mężczyzna robiący krzesła, tkacz przy krosnach, rybak wyciągający sieci, winobranie w winnicy i sama nie wiem kto i co jeszcze! Do tego dzień przechodzący w noc, wiatr, burza i deszcz! 


Praczki
Chłopiec na huśtawce

Kiedy nadchodzi burza, nawet rozciągnięte pranie zaczyna powiewać!
I staje się Cud!




Fognano, tak jak w zeszłym roku, popisało się figurami naturalnych rozmiarów. Szopka rozstrzelona była na całe miasteczko i najwięcej zabawy było w odkrywaniu kolejnych scenek w najbardziej ukrytych zaułkach!
Jestem pod ciągłym wrażeniem, kolejny raz muszę napisać - komuś się chciało!

  


VOLONTARIATO to znaczy WOLONTARIAT ( wym. wolontariato)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

14 komentarze

  1. Kasiu te szopki robią wrażenie!
    Na Nowy Rok życzę Ci samych serdeczności, sił, wytrwałości w dążeniu do celu i dużo szczęścia :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie Pani pisze i jest super babką. Chce sie tu przyłazić ale po co do cholery te dzikie photoshopowe efekty, normalnie nie mogę oglądac takich zdjęć. Ma Pani wszystkie argumenty piękne otoczenie, dobry warsztat pisarski, mega wytrwałość, pracowitość i konsekwencję. Od dawna zagladam z nadzieją na jakieś pozytywne zmiany. Trzeba się rozwijac, Nigdy nie jest tak by nie mogło być lepiej. Może 2015 to dobry argument by poszukać w sobie i przez siebie przepuścić pokłady estetycznej wrażliwości. Zaraz się odezwą obrończynie. Pomyślcie jednak zanim to zrobicie, czy to będzie korzystne na dłuższą metę dla Waszej ulubionej blogerki? Blogerki, która naprawdę ma wielka szansę na blogowy sukces a woli dreptać w opłotkach własnych ograniczeń? Monika Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagi odnośnie zdjęć i od razu sprostuję, że nie mam fotoszopa. Zwykły program, w którym czasem dodam trochę kontrastu, czy rozjaśnienia, kiedy jest za ciemno, żadnych efektów specjalnych nigdy nie stosowalam. Może to moje zdjęcia są po prostu niedoskonałe, bo jak zawsze podkreślam zarowno w pisaniu jak i fotografowaniu jestem tylko amatorem. Pewnie nawet na swoim aparacie nie znam się tak jak znać się powinnam. I nie piszę tego bloga ani dla sukcesu ani dla poklasku, korzystam tylko z dobrodziejstw XX wieku i w tej formie dzielę się słowem pisanym, bo to kocham od zawsze. A poza tym może ktoś też chciałby coś ze swoim życiem zrobić, brak mu jednak odwagi, a ten mój blog pokaże, że jednak można zawalczyć o własne marzenia, nawet kiedy świat wali się na głowę. Z jednym się zgodzę - pewnie już zawsze będę dreptać w opłotkach własnych ograniczeń, bo wciąż brak mi przebojowości, ale to już kwestia wychowania i charakteru. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Pani Kasiu nie chodzi o poklask tylko naturalną konsekwencję wysiłku, ciężkiej pracy i wytrwałości. Czasem wystarczą kosmetyczne zmiany by poszybować w górę. Znam się na tym. I nie chodzi mi nawet o sukces w mniemaniu przeciętności tylko o sukces o jaki podejrzewam Pani chodzi. O niesienie fajnej energii, docieranie do dużej ilości życiowo pokręconych. To rodzaj misji. Paradoksalnie z prozaicznych powodów to się nie dzieje. A szkoda bo Pani praca zdecydowanie jest tego warta. Żyjemy w świecie marketingu i musi być opakowanie by sprzedać produkt. Proszę mi wierzyć, że wolałabym nie przyrównywać Pani twórczości do produktu ale z tym muszą się dziś liczyć najwięksi artyści a co dopiero amatorzy. Monika Z.

      Usuń
    3. Ja wiem, że mój blog jest "produktem", takie czasy. Żeby ktoś tu zaglądał musi być ładne opakowanie, musi być tekst, musi być coś ciekawego, musi być miło ecc... Zgadzam się w pełni i staram się by tak było. Często ciągam rodzinę w różne miejsca, bo blog.. nie tylko ja żyję tym moim produktem, ale też i wszyscy domownicy:) Pewne posty rodzą się spontanicznie, bo nagle rzeka wystąpiła z brzegów, albo na mojej ławeczce usiadl poeta, inne natomiast są zaplanowane i bardziej przemyślane. Staram się by zawsze było lepiej. Jeśli natomiast chodzi o same zdjęcia - tak jak wspomniałam - jestem takim amatorem, że nawet na obsłudze fotoszopa się nie znam, może to kwestia ustawień w aparacie? Ograniczam się zwykle do podciągnięcia kontrastu, do rozjaśnienia czy przyciemnienia. Ale też nie zawsze, tylko tam gdzie widzę potrzebę. Niektóre zdjęcia są za żółte, inne za chlodne, dużo wody upłynie jeszcze w Lamone nim nauczę się sztuki fotografowania, zazwyczaj łapię spontanicznie kadr, zamiast skupić się na jakości zdjęcia. Tak czy inaczej bardzo dziękuję za konstruktywną krytykę, ta jest zawsze mile widziana.

      Usuń
    4. To i ja przyłączę się do dyskusji... wygląd końcowy zdjęcia nie musi być wytworem photoshopa. Efekty i klimat przekazywanych zdjęć daje się uzyskać ustawieniem parametrów w aparacie, obiektywem, oświetleniem itd. Poza tym... nawet jeśli (choć widzę, że tak nie jest) to używanie photoshopa czy innego programu do obróbki zdjęć nie jest niczym złym. Zdjęcia są i powinny być odzwierciedleniem wewnętrznego ducha, wspomnianej estetycznej wrażliwości i subiektywnego artyzmu. Podkreślam subiektywnego. Chodzi o przekaz i próbę uchwycenia świata otaczającego. Proszę uwierzyć... Toskania taka JEST! - kolorowa, pełna kontrastów i magicznego światła :) Nie jestem obrończynią :) a raczej przypadkowym czytaczem bloga, który miał okazję osobiście "liznąć" odrobinę Toskanii. ...Toskanii, z którą pierwszy raz spotkałem się właśnie na blogu Kasi. Pozdrawiam. Michał

      Usuń
  3. Wszystkim autorom tych szopek należą się olbrzymie brawa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam w nowym roku, następnym Pani roku w Italii. Życzę aby był dla Pani i Pani rodziny jeszcze lepszy i łaskawy, obfity w piękne przygody, nowe wzruszenia i sukcesy. ...... I pokazuje Pani następne powody aby kochać Włochy i Włochów...... W życzeniach noworocznych składanych mężowi życzyłam jemu i sobie aby to był włoski rok dla nas... ... i pierwszą piosenką jaką usłyszeliśmy po odliczaniu, życzeniach był piosenka Drupiego....... . Zrobię wszystko aby jechać na wakacje do słonecznej Italii. Serdecznie pozdrawiam.
    Asia G.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obrończynie??? Pani Monika Z chyba delikatnie pisząc, przesadziła. Dziwię się również, że nie poznała iż zdjęcia Kasi są jak najbardziej naturalne, skoro jak sama pisze zna się na tym ;-) W końcu każdy ma prawo do własnego zdania i często patrząc na to samo wiele osób widzi coś zupełnie innego ;-)
    Kasieńko, jak dla mnie utrwalasz na zdjęciach życie, to co widać w danej chwili, w danym momencie i w świetle tym "tu i teraz". Sama robię zdjęcia nie profesjonalnie, nie pokończyłam szkół a jedynie kilka kursów, dostałam kilka rad od siostry która jest fotografem, nie używam photoshopa, a tak samo jak Ty czasami poprawię kadr, czy rozjaśnię jak zapomnę przestawić to czy tamto w aparacie (co często mi się zdarza), bo coś widzę i po prostu muszę od razu to uwiecznić, bo za chwilę ten moment przemija a później jest już zupełnie inaczej. Wiem, że wiesz o co mi chodzi :-) To jest ta jedna chwila, ten jeden moment... Nie da się go powtórzyć a później w odpowiednich programach dodać.
    Oczywiście warto się doszkalać, poznawać "swój aparat", stosować pewne sztuczki, ale wiem, że przede wszystkim liczy się spojrzenie i ta odpowiednia chwila a w większości Kasi zdjęć to widać. Widać tę prawdę i rzeczywistość. Taka jest Toskania, taka jest Jej okolica, taka jest Ona sama, Jej bliscy i to pokazuje. Ja to widzę... Ale oczywiście mogę pisać tylko w swoim imieniu :-) Dzięki Kasi, temu co pisze i jak sama zmieniłam coś w swoim życiu i jestem Jej za to wdzięczna. Jestem wdzięczna za odwagę i siłę, którą daje innym dzięki temu jak Jej blog wygląda, jak się zmienia, bo tak jest.
    Czytam od samego początku i bardzo się Kasia rozwinęła, Jej blog się rozwinął i zmienia się razem z Nią na lepsze, dlatego się dziwię temu co napisała pani Monika.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale tak poprosustoja sobie na ulicy przecież u nas w polsce zaraz by pokradli lub zniszczyli... cuda tworzą ludzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak na ulicy:) i mało tego! stoi też na ulicy, na stoliku skarbonka, kto chce może zasilić budżet szopkowiczów na następny rok i poczęstować się ciastem:)

      Usuń
  7. Bardzo dziękuję za mile słowo..

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ tu się dzieje! Obrończynie??? Hm! Myślę sobie, że nie należy wszystkiego sprowadzać do roli produktu, nie należy również walczyć o rewelacyjne opakowanie, bo niestety pod dobrym opakowaniem czasem lub często znajdujemy pustkę. Znam co najmniej jeden blog , który obserwuję od początku jego powstania, blog wnętrzarski i był przez długi czas świetny i szczery, pisany od wewnątrz przez pryzmat emocji. Niestety teraz jest już dobrym opakowaniem, dużą komercją i coraz mniej czytelników obserwuję. Ludzie czują kiedy coś staje się tylko produktem i wtedy odchodzą. U Ciebie Kasiu jestem już chyba rok, ciągle z taką samą intensywnością. Nie wiem czy to co napisała Monika Z. jest konstruktywne, wiem jednak, że Ty piszesz przez pryzmat swoich emocji i odczuć i to zjednuje nas czytelników, daje poczucie prawdziwego odbioru, zrozumienia, empatii. Dobre opakowanie, wejście na "wyższe" poziomy, życie w czasach marketingu i z tego powodu wpływanie na czyjeś pisanie i zdjęcia nie jest dla mnie niczym konstruktywnym. Zapytam tylko Monikę dlaczego ludzie ze świata marketingu uciekają w spokojny świat , zaszywają się w miejscu spokojnym jak np: Bieszczady i żyją godnie z wielkim zapałem świadomie omijając marketing. Bardzo często są to Ci, którzy marketing współtworzyli. Ważna jest prawdziwość życia, nie iluzja w dobrym opakowaniu.
    Pozdrawiam Kasiu mocno! Pozdrawiam wszystkich "czytaczy".
    Asia op.

    OdpowiedzUsuń