Żywioły w Toskanii

sobota, września 20, 2014


Miało być całkiem o czymś innym, ale nie mogę nie wspomnieć o katakliźmie, jaki się minionej nocy przetoczył nad Toskanią. Dziś nie zabieram Was na spacer, dziś siedźcie sobie bezpiecznie tam, gdzie jesteście. 
Już wczoraj w ciągu dnia na "fejsbuku" zaczęły się pojawiać zdjęcia "dziwnej" Florencji. Dziwnej bo ze śniegiem na chodnikach. Jak świat światem i anomalie anomaliami, to śnieg we Florencji we wrześniu, jest czymś całkiem niemożliwym. Wszystko wyjaśniły wieczorne wiadomości, pokazując reportaże ze stolicy regionu, nad którą rzeczywiście przetoczył się kataklizm. Zdjęcia są niewiarygodne! Grad wielkości orzechów włoskich, który pokrył ulice grubą warstwą, tornado, powalone drzewa, zniszone samochody i oczywiście poszkodowani ludzie.
U nas piątek był ciepły, słoneczny, trochę po południu pokropiło, ale aura była prawdziwie letnia. Nawet wieczorem o 22.00 termometr przed barem pokazywał 18 stopni. 
Po północy zaczęło się błyskać i na zewnątrz rozszalało się takie piekło, że trudno sobie wyobrazić. Na dworze było jasno jak w dzień od niegasnących błyskawic, drogami płynęły rzeki, grad, wichura i nie wiem co jeszcze. I choć nie jestem typem, który boi się burzy, to tej nocy naprawdę bałam się podejść do okna. Cud, że dzieci nieświadome spały snem sprawiedliwych!
Kiedy wstałam o świcie, znów dobiegł moich uszu hałas. Myślę sobie - a niech to, dalej leje! Ale im bliżej byłam okna, tym większy ogarniał mnnie przestrach. To nie był deszcz to hucząca pod oknami rzeka. Oto jak wyglądał poranek. 7.00 rano. Przed moim domem spotykają się dwie rzeki...




Teraz na szczeście błękit wyłania się zza chmur, jest ciepło woda powoli, powoli opada. Ciekawa jestem, co działo się w okolicznych miasteczkach. 

DILUVIO to po znaczy POTOP (wym. diluwio)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Witaj Kasiu, to o czym piszesz to najprawdziwsza prawda, którą wczoraj po południu doswiadczylismy na własnej skórze w okolicach Florencji. Cudem uniknelismy nieszczescia i w ostatniej chwili ucieklismy z gor przed rwacym potokiem, ktory nagle zaczal przelewac sie przez panoramiczna trase a w dole plynela po jezdni rzeka. A teraz, jak gdyby nigdy nic, świeci przepiękne toskanskie słońce. Pozdrawiam i sciskam (mogę? ) Małgosia z Poznania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dobrze, że się dobrze skończyło i jesteście cali i zdrowi!!! Tu pozarywane są drogi, nieprzejezdne, woda zrobila spustoszenie, a teraz właśnie tak jak piszesz - prawie 30 stopni - jakby nigdy nic:) Ściskam Małgosiu z Poznania!

      Usuń
  2. Właśnie wczoraj się zastanawiałam jak u Was kiedy przeczytałam o Florencji gdy już się kładłam.
    Aż nie możliwe, że to ta sama mała rzeczka, pełna skałek, którą widziałam i po której biegały moje dziewczynki.
    Ściskam Was mocno i oby słoneczko szybko wróciło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słonko jest:) Dziś prawie 30 stopni. To tylko noc wariacka i wczoraj popołudnie we Florencji. Matko tyle strachu. Asiu Ty wiesz jak ta rzeczka normalnie wygląda, bardziej potok niż rzeczka. A zdjęcia które opublkowałam są już po opadnięciu najwyższej wody. W szczycie sięgała murka przed różowym domem na pierwszym zdjęciu.

      Usuń
    2. Uff! Jak dobrze, że opada. Matko jedyna! Tak wysoko?! Wiem, wiem... jak patrzę na zdjęcia które zrobił M gdy poszedł tam na dół z dziećmi, to więcej skałek i kamyków niż wody.
      Buziaki i uściski!

      Usuń