Wieczorna cisza i prawdziwki na Cavallarze

środa, sierpnia 06, 2014


Wczoraj tuż przed kolacją zadzwonił nasz znajomy chwaląc się leśnymi zbiorami. Dumny był bardzo, bo wrócił do domu z całą skrzyneczką dorodnych prawdziwków. Na samo słowo "prawdziwki" aż załkałam, zamarzyło mi się szlachetne grzybowe danie. Oczywiście nie mogło być inaczej - byśmy tych grzybów z naszym przyjacielem nie zjedli. Renzo już dawno zapewniał mnie, że najlepsze świeże smażone prawdziwki, to on sam robi i tak podane nie mają sobie równych. Nadarzyła się okazja, by mógł mi to udowodnić. Wrzuciliśmy więc do torby dwie butelki wina, warzywa z naszego ogródka i olej, o który prosił gospodarz Cavallary. 

W drodze na Cavallarę

Z czerwonego notesu, Cavallara 5 sierpnia, 2014
Jakaż cisza tu na Cavallarze, co za wieczór, żadnych zbędnych odgłosów, nie docierają tu hałasy cywilizacji. Gdzieś w oddali niesie się ujadanie psów. W koronach drzew zaczynają buszować małe zwierzątka, pewnie ghiri. I tylko świerszcze grają bez opamiętania, mali muzycy koncertują jak na zamówienie. Tych nie może tu zabraknąć, są przecież w domu Grillo. (grillo - świerszcz)

Renzo zaprezentował nam z dumą swoje okazy. Nic nie powiem! Sami popatrzcie:


Grzyby zostały oczyszczone, pokrojone, posegregowane - do suszenia, do usmażenia a dwa zjedliśmy natychmiast na surowo z odrobiną soli i oliwy. I tu ciekawostka - prawdziwki zostały oczyszczone z ziemi, tak by nawet kawałka grzyba nie zmarnować, te najbardziej robaczywe, odłożone do suszenia, a te umiarkowanie podziurkowane do zjedzenia od razu. Na początku było to dla mnie szokiem, ale teraz sama tak robię. Choć podejrzewam, że te, które Renzo wczoraj odłożył do suszenia u mnie wylądowałyby w koszu. Pamiętam jednak, że tak samo robiła Emiliana z naszego agriturismo, a my z mamą nie mogłyśmy się nadziwić.   



Grzyby przeznaczone do zjedzenia na kolację, zostały pokrojone w plastry, obtoczone w mące i usmażone na oleju. Tak jak zapewniał nasz przyjaciel - były genialne! Chrupiące na zewnątrz, w środku miękkie i aromatyczne. Takie kolacje będę pamiętać do końca życia! Przy stole zastawionym łakociami prosto od natury, kiedy już prościej się nie da, przy szklaneczce wina, słuchając opowieści o zamierzchłych, toskańskich czasach, o młodości moich przyjaciół, o grzybach, o kobietach, o smakowaniu życia...

FRIGGERE - to znaczy SMAŻYĆ (wym. fridżdżere)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

13 komentarze

  1. Wooow, wyglądają niesamowicie, sama uwielbiam grzyby, ale jeszcze takich leśnych w tym roku nie jadłam :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie jak utrzymujesz tak świetną figurę gdy masz do czynienia z tak smaczną kuchnią ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje Kochanie uważa się za osobę że tak powiem z "defektami"... Niestety jest to pozostałość z lat młodzieńczych. Powtarzam jej to codziennie, że jest piękną i atrakcyjną kobietą, jednak na wiele to się nie zdaje :(. Jednak ona jest skromna i uważa się za szarą, nieatrakcyjną osobę. Cóż to norma u większości kobiet:))). Kocham Cię i proszę o więcej pewności siebie:).
      P.s. Mam nadzieję, że to "puści" :), mąż Ka.

      Usuń
  3. Otóż to. Po ubiegłorocznym kursie kulinarnym w Toskanii zmieniło się całkowicie moje podejście do obróbki grzybów. Tak jak piszesz ,staram się aby odpad był minimalny. Kiedyś w mojej kuchni grzyb z jedną dziurką lądował w koszu.Zaopatrzyłam się nawet w specjalną okrągłą szczoteczkę do czyszczenia tych skarbów .No i to szybkie smażenie a nie tak jak dawniej czyniłam, duszenie przez pół dnia. Proste znaczy genialne. Zapachniało aż tu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak lubię. I smażone na masełku, a później ze świeżym pieczywem... Pychota! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A wiesz Kasiu, że ja tak nigdy nie jadłam prawdziwków zrobionych i na pewno spróbuję, jeśli sezon się u nas zacznie. Zawsze jakoś tak w śmietanie. Może we Włoszech uda nam się znaleźć grzybki.
    Pozdrawiam Asia op.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż mi zapachniało...:)
    Ja z kolei mrożę kapelusze prawdziwków i zawinięte w folię grilluję potem od wiosny do jesieni.Oczywiście jak jest urodzajny rok:);Joanna z Mazur



    OdpowiedzUsuń
  7. UWIELBIAM !!!!!!!!!!!! Tego bloga !!!!! No I grzybki tez !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, przeczytałam całą Waszą historię i prosto z serca cieszę się Waszym szczęściem, trzymam kciuki za Wasze zdrowie i całą rodzinkę! Dziękuję za te opowieści italianowo- toskańskie :))) Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam całego bloga o Waszym życiu i prosto z serca cieszę się Waszym szczęściem! Życzę zdrowia dla całej Waszej rodzinki! Dziękuję za Twoje i Wasze opowieści italianowo- toskańskie, raj na ziemi :) Pozdrawiam serdecznie, Kinga z Jarocina :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam :)
    Zazdroszczę!!! Tego czego najbardziej mi brak w Grecji to grzybów, nie tam pieczarek, czy kupionych w markecie -suszonych
    po prostu prawdziwych, pachnących lasem, prosto z lasu grzybów!
    Pysznie to wszystko wygląda,pysznieee!!!

    OdpowiedzUsuń